Translate

29 stycznia 2016

Rozdział 20 Chwilowe przebudzenie

Chciałam was poinformować że następny rozdział będzie dodany z opóźnieniem,gdyż wyjeżdżam na obóz i nie będę w stanie pisać. :(
Rozdział 20 Chwilowe przebudzenie
-Pobudka śpiąca królewno, w końcu musisz coś zjeść.- Ana usłyszała głos Apollina i od razu się wzdrygnęła. Zauważyła na półce obok łóżka tace na której podana została jajecznica z tostami i herbatą do picia, w mgnieniu oka zaburczało jej w brzuchu, bo nawet nie pamiętała kiedy ostatnio coś jadła.
-Nie musisz robić takiej miny, wampiry nie umrą od głodówki, ale jak to gadają dietetycy "Trzeba się dobrze odżywiać" bla, bla bla.- Ana blado się uśmiechnęła, nie rozumiejąc jego niby zabawnej i pouczającej paplaniny.- Jedz, bo wystygnie.- Ana powoli wzięła sztućce.- Nie martw się nie ma w niej narkotyków.- Uśmiechnął się do niej i zdjął z nosa czarne okulary, z którymi wyglądał jak rasowy motocyklista.
-Nie jestem wstanie ciebie pojąć.-Westchnęła i powoli wzięła małego gryza.
-Aha, to by było zbyt skomplikowane.- Nie chciał ciągnąć dalej tej rozmowy, która prowadziła donikąd.
-Tak teraz się zastanawiam, jakim ty jesteś wampirem?- To pytanie go zaskoczyło, bo myślał że już o tym mówił.
-Jestem wampirem muzyki, a dokładniej dźwięku,choć kiedyś też nazywano mnie patronem sztuki i poezji.-Rozmyślił się o swojej przyszłości.- Ale to chyba nie ma znaczenia.
-Czy ktoś z twojego rodu jeszcze przeżył?- Apollin zamiast odpowiedzieć, milczał.
-Rozumiem że nie.
-To nie do końca prawda, przeżył mój syn tylko on przeszedł na stronę Marcela, a jak wiesz ja też jestem po części po jego stroni i mimo, że ci teraz pomagam, zawdzięczasz to swoim czynom z przeszłości, oraz mojej niechęci do posiadania długów wdzięczności.
-Mogę zdjąć twój kapelusz?- Ana nie czekając na odpowiedzi ściągnęła mu kapelutek z głowy i od razu rzuciły jej się w oczy krótkie, blond włosy, oraz zielone oczy spod okularów, które chwile wcześniej zdjął.- Jesteś ojcem Wojtka!- To ją zszokowało, choć nie powiedziałaby też że się tego nie domyślała.
-Gol!
-Proszę nie zachowuj się,jak Marcel, bo to mi w niczym nie pomaga.
-Dlaczego o nim wspomniałaś?
-Nie jest to teraz istotne.- Westchnęła ciężko.- Czy jest jakaś możliwości żebym choć na chwile stąd wyszła?
-Ym, pomyślmy, chciałabyś się pewnie spotkać z Marcele, ale jeśli on się dowie że ci pomagam to będę miał przechlapane.
-Odpowiedzi brzmi nie, co?
-Dokładnie.- Rozpłynął się we mgle,zabierając już naczynia i tace ze sobą.
-Nie sądziłam,że Wojtek okaże się być wampirem dźwięku.- Ana rozmyślała na głos.
-Dużo jeszcze nie wiesz.
-Angelo!- Ana na sam jego widok się ucieszyła i prawie mu się rzuciła na szyje.
-Łoł nie spodziewałem się takiego przywitania.
-Nie wiem,tak jakoś widok twojej osoby jest trochę kojący.
-Dobrze to słyszeć my lady.-Uśmiechnął się delikatnie przeczesując swoje niebieskawe włosy.- A jak tam twoje poszukiwania?
-Jak na razie nic.- Spuściła głowę w geście nie chcącym podejmować tego tematu.
-To jak, idziemy pozwiedzać?- Ana popatrzyła się na niego głupio.- Przed chwilą rozmawiałaś z Apollinem, że chciałaś wyjść z tego ledwo przewietrzonego pokoiku i spotkać się z Marcelem.
-No tak, ale to nie możliwe.
-Zapomniałaś że wszytko słyszałem, a ponieważ ja też nie mogę cię zabrać do twojego kochanka, to chociaż zwiedzimy ten zameczek.- Angelo czekał na jej odpowiedzieć, lecz ona milczała. Chwycił ją za rękę i zjawili się na korytarzu ozdobionym nowoczesnymi świecznikami na czerwonej, w rodzaju królewskiej tapety, sufit był cały biały, a drewniana podłoga przykryta była czerwono-złotym dywanem, a na ścianach co i krok wisiały pejzaże.
-Czemu wszystko jest zrobione prawie w średniowieczny stylu?
-To jest twój odludny zameczek. 
-Czuje nutkę sarkazmu.
-Wybacz my lady, po prostu czym więcej czasy z tobą spędzam tym częściej zapominam o manierach.
-Wybaczam.- Uśmiechnęła się ciepło.-A twój nowy styl na faceta w granacie ci nie pasuje.
-A to czemu, moje włosy są trochę niebieskawe, więc granat powinien idealnie pasować. 
-Niby tak ale wyglądasz jak jakiś król ciemności, pasowałyby ci lepiej cieplejsze kolory.
-I tak nie zrozumiem mody.-Wzruszył ramionami.- Więc wracając do tematu to jest korytarz, który prowadzi do twojego pokoju.
-Dlaczego nie ma tam żadnych drzwi i okien.
-Nie mam bladego pojęcia.- Zerknął ukradkiem w sufit i Ana od razu zrozumiała, że kłamie ale nie chciał drążyć tematu.
-Nauczysz mnie znikać?
-Jeszcze nie teraz.- Mówił trochę nie ufnie.- Najpierw musi wrócić ci pamięć, a do tego musisz znaleźć te głupie dokumenty.
-Chyba nie są takie głupie skoro przywrócenie mi pamięci jest takie ważne.- Założyła ręce za głowę, ale Angelo się nie odzywał.- Czy twoje oczy zawsze były takie zielonkawo-brązowe?
-Tak, ale to nie istotne.- Angelo umilkł na dłużej, prowadząc Anę do większego pokoju,który wyglądał jak sala spotkani. Na środku stał ogromny stół nakryty częściowo białym obrusem z wazonami z narcyzami, ściany miały odcień jasnego purpuro, a każde krzesło było trochę inaczej zdobione, co nasunęło Anie myśli, że każdy z innych rodów miał miejsce przy tym stole. W tym pokoju jako jedynym Ana widziała okna, przez które widać było ogród z sadzawką, jednak okna te miały ciemno purpurowe, grube zasłony, które pewnie z łatwością zasłaniały cały piękny widok.- Zadziwiające co?
-No, szkodo tylko że nikogo tu nie ma.
-Zobaczysz jeszcze wszyscy będą przy nim siedzieć.- Angelo odpłynął w swoich rozmyśleniach, a Ana podeszła do jedynego odsuniętego krzesła i przeczytała wygrawerowaną część.
-Ciemny mrok, nigdy nie przyćmi blasku.- Krzesło to było trochę większe od reszt, ale nie za bardzo, a ozdoby przypominały promyk wschodzącego słońca.
-Angelonie, coś ty narobił!- Doszedł ich głos Apollina, lecz Anie leciały tylko powoli ciepłe łzy po policzkach i zupełnie straciła panowanie nad swoim ciałem. Po pokoju rozszedł się jasny blask, oślepiający dwa wampiry. Apollin szybkim szarpnięciem wyciągnął Angela z pomieszczenia, bo gdyby tam został to stałby się kupką popiołu.
            Przed Aną pojawiła się biała postać o niebieskich oczach, przyglądająca się jej z żalem i czułością, delikatnie machnęła ręką uderzając w nią falą jasnego światła i szybko rozpłynęła się w jasnej mgle. Ana powoli osunęła się na kolan, a wspomnienia sprzed roku powodowały nie wyobrażalny ból w jej dotychczasowej psychice.
            Kłótnia z ojcem, który chwile wcześniej przytulał swoją żonę, teraz szarpał ją za białą koszule, płacz młodszej siostry, strach w oczach kobiety przed mężem, dziewczynka tuląca się w jej ramiona. Ojciec podduszający kobietę, a w ostateczności łamiący jej kręgosłup swoją siłą, ukrywanie widoku przed siostrą. Cichy szept matki, dochodzący z daleka:
-„Ty będziesz następna”- Głośny wrzask ojca po nie opanowaniu swojej mocy, spalił już prawie martwe ciało, odwracając się w stronę córek.

-Megan idź do siebie!- Krzyczała Ana, stojąc twarzą w twarz z swoim ojcem, który dokonał żonobójstwa.- Idź.- Mała dziewczynka szybko uciekła i nie wychodziła, a Ana stanęła do walki. Walczyła z osobą, którą uważała za najsilniejszą w swojej rodzinie, ojca który chciał rządzić nie uchwytnym dla niego światem. Patrzył na nią wzrokiem żądnym krwi. Wrzask, jakaś dziewczynka z zamku przybiegła, była to dziewczynka z wampirów dźwięku, najmłodsza córka Apollina, zaczęła płakać, a ojciec jednym ruchem zabił kolejnego wampira bez większego powodu. Gniew Any sięgał zenitu w jej ręce rozpalił się ogień, którym celowała w ojca, jego długie włosy szybko się podpaliły jednak był bardzo szybki i Ana ukryła się w ciemności poszukując jego słabych punktów. Z lodu utworzyła miecz celując mu w nogę, która zaczęła okropnie krwawić. Światło docierało do niej z dużą szybkością i rozlewem krwi. Trzask, pękła jej kość przedramienia, co spowolniło jej ruchy.
-Co to za wrzaski.- Słyszała nadchodzącego Wojtka z daleka. Szybko stworzyła barier z lodu, gdyż wampiry normalnie przemieszczały się jak ludzie, jednak na wszelki wypadek stworzyła blokujący krąg, który odciął ją od jakiejkolwiek pomocy ze strony innych wampirów.
-Po co ratujesz te szczury!- Wrzeszczał wzburzony Bachus.
-Oprzytomnij ojcze, bo inaczej będę musiała cię zabić!- Ana walczyła doszukując się dalszych okazji by zatrzymać ojca. Nadarzyła się wielka okazja, Ana oplotła ojca silnym kręgiem odbierając mu możliwości korzystania ze swojej mocy i przeniosła go do innego zamku. Gdy wróciła Megan zapłakana, nie chciała otworzyć drzwi swojego pokoju, twierdząc że to jej wina.
             Kolejne wrzaski, strach, ojciec z jej najdroższą siostrą i spiskowcami z drugiego frontu otoczyli ją i zakuli w kręgu odbierający jej jakiekolwiek moce, ranili ją ostrymi narzędziami wyrywając jej fragmenty ciała, które dzięki resztce jej mocy powoli się rekonstruowały. Wyrywali jej paznokcie, ciągali za włosy, ubrudzona cała we krwi z wyrzniętymi kajdankami na nadgarstkach i kostkachPrzykuwali ją do krzesła elektrycznego, a gdy już na jej ciele nie było miejsca bez siniaków, otoczył ją tłum w białych kościelnych szatach, utworzyli krąg wokół niej pozbawiając ją resztki witalnych sił. Grupa osób zaczęła wypowiadać dziwne słyszane jak przez mgłę głosów Ana powoli uniosła się w powietrze i straciła przytomności, a następną rzecz jaką pamięta to pobudkę w prowizorycznym szpitalu i życie w normalnym świecie.
             Aną wstrząsnęła kolejna fala, blasku znowu widziała uśmiech bladej postaci o pięknych szkarłatnych oczach, która jakby żegnała się z nią na chwile.
-Ana! Ana!!!- Słyszała głosy jak przez mgłę. otworzyła powoli oczy i ujrzała Angela i Apollina.
-Przeprasz...- Ana nie wydusiła już nic więcej z siebie i zemdlała.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz