Miało nie być kolejnego rozdziału w tym tygodniu,ale moja inwencja twórcza mnie przerosła i wstawiam rozdział :D
Rozdział 9 Kłopocik i nieoczekiwana chwila
Ane
próbowały obudzić z samego rana dziewczyny, lecz gdy otworzyła oczy one dziwnie się na nią patrzyły.
-Czy
mam coś na twarzy czy co?- Przetarła sobie oczy i ziewnęła.
-Nie
tylko wyglądasz na wczorajszą.
-No
i?
-Nic,
tylko podpisałaś regulamin.
-To
że tak wyglądam nie znaczy że tak jest.- Prychnęła i znowu wtuli się w pościel,
dając im znać aby sobie poszły tam gdzie pieprz rośnie.
-No wstawaj Ana, bo ci twój Romeo ucieknie.
-To niech ucieka, tylko po dziurawych drogach.- To miał być żart, ale jakoś jej nie wyszedł.
Puk, puk.
-Dziewczyny mogę wejść na chwile?- Pytał ktoś za drzwiami.
-Nie wchodzi, Ana jest w negliżu!-Krzyknęła jedna z dziewczyn w pokoju, a potem zaczęła się śmiać.
-Aż tak was wkurzam?- Spytał z ciekawość pokręcona.
-A jak myślisz?- Wtrąciła się jeszcze inna, której szkarłatnooka nie kojarzyła.- Zabrałaś największe ciach z całych klas pierwszych tylko dla siebie.
-Chodzi ci o tego bęcwała?
-Tak jesteś jedyną dziewczyną z którą on się zadaje, a na nas to nawet nie zerknie.
-A czy to moja wina ja nie prosiłam o takiego debil...- Osoba pukająca weszła bez zastanowienia, a Ana zrobiła się czerwona i zabrakło jej na chwile tchu by mogła dokończyć swój wywód.- ... A ty co nie słyszałeś że jestem w negliżu i masz nie wchodzić!
-Oj biedna księżniczka ma wocha.
-Tak woch na pięć minut.
-No to może zdążysz się ogarnąć, bo znowu wzywa nas ten dziadziuch.
-Chodzi ci o naszego wychowawce?
-A o kogo innego, rusz się.- Po tych słowach wyszedł, a Matsuo szybko się ubrała w jakieś zwykłe ciuchy, bo nie mogła iść w piżamie.
-Co się znowu stało?
-Zobaczysz.
-Oto dwójka naszych najgorszych rozrabiaków.- Powiedział nasz wychowawca do dwóch policjantów.
-Komendant Nice Jinsoku i młodszy aspirant Murasaki Dokyo, zajmujemy się sprawom młodej grupy przestępczej.
-A co to ma wspólnego z nami?- prychnął ironicznie.
-Matołku, jak ty się zwracasz do policjantów.- Dostał od niej w bok.- Przepraszam za jego zachowanie, ale co my mamy z tym wspólnego?
-Chodzi ci o tego bęcwała?
-Tak jesteś jedyną dziewczyną z którą on się zadaje, a na nas to nawet nie zerknie.
-A czy to moja wina ja nie prosiłam o takiego debil...- Osoba pukająca weszła bez zastanowienia, a Ana zrobiła się czerwona i zabrakło jej na chwile tchu by mogła dokończyć swój wywód.- ... A ty co nie słyszałeś że jestem w negliżu i masz nie wchodzić!
-Oj biedna księżniczka ma wocha.
-Tak woch na pięć minut.
-No to może zdążysz się ogarnąć, bo znowu wzywa nas ten dziadziuch.
-Chodzi ci o naszego wychowawce?
-A o kogo innego, rusz się.- Po tych słowach wyszedł, a Matsuo szybko się ubrała w jakieś zwykłe ciuchy, bo nie mogła iść w piżamie.
-Co się znowu stało?
-Zobaczysz.
-Oto dwójka naszych najgorszych rozrabiaków.- Powiedział nasz wychowawca do dwóch policjantów.
-Komendant Nice Jinsoku i młodszy aspirant Murasaki Dokyo, zajmujemy się sprawom młodej grupy przestępczej.
-A co to ma wspólnego z nami?- prychnął ironicznie.
-Matołku, jak ty się zwracasz do policjantów.- Dostał od niej w bok.- Przepraszam za jego zachowanie, ale co my mamy z tym wspólnego?
Spojrzeli się na nich jak na
idiotów. Komendant przytargał swojej brązowo-rude włosy i spojrzał
porozumiewawczo na siwego aspiranta.
- To zacznijmy po kolei.
-Niech pan nie owija w bawełnę i powie pan o co chodzi i dlaczego ma pan prawo nas przesłuchiwać bez zgody naszych opiekunów?
-Policjanci otrzymali informacji, że do grupy sprzedającej narkotyki dołączyły dwie osoby z innego miasta.
-A co to ma wspólnego z nami?
-Jesteście podejrzani o pomoc w handlowaniu narkotykami.
Oboje wybuchli śmiechem, bo nie
wiedzieli o co chodzi tym bęcwałom.
-Od kogo panowie biorą lekcje?
-Że co?
-Nie słyszałem większej głupoty od bardzo dawna.
-Wiecie że za zniewagę funkcjonariusza możecie otrzymać kare.
-Niegroźne nam są takie kary, nie zna pan naszych rodziców.- Spojrzał Nice na nich za podniesionej brwi.- I tak poznaliśmy jakąś grupę dzieciaków z okolicy, ale graliśmy z nimi tylko w kosza.
-Mówicie prawdę?-Spytał Murasaki.
-Był pan kiedyś u Laryngologa, bo chyba ma pan problemy ze słuchem skoro nie słyszał pan co powiedział Marcel.- Znowu zaczęli się śmiać.
-Widzą panowie mówiłem że to zgraja dzieciaków, którzy nie potrafią się zbytnio zachować.
-No z tym musimy się zgodzić, ale i tak dziękujemy.
Wyszli tak szybko jak się pojawili,
a Ana z Marcelem zeszli do stołówki i zjedli śniadanie w zupełnej ciszy.
Po śniadaniu, pokręcona i chłopak o kruczoczarnych włosach pożegnali się
z grupą i zostali sami w ośrodku.
-Czemu skłamałeś tym policjantom?
-A jak myślisz co tacy debile mogą nam udowodnić, skoro sami nie wiedzą kogo szukają i nie znają prawa, skoro nie chcieli nam podać powodu przesłuchania.
-No może i masz racje, ale...
-Jakie ale Ana, ci goście to byli straszacy jak w gimnazjum.
-A no w sumie pamiętam jak chcieli nas przestraszyć w gimnazjum, żebyśmy przestali rozrabiać, ale kto może nas powstrzymać.
-No widzisz.
Spojrzeli sobie w oczy i tak jakby
świat się zatrzymał w jednym tym jednym miejscu, stali wpatrując się jak zahipnotyzowani,
w totalnej ciszy. Zapomnieli o bożym świecie, gdy jakiś stukot ogarnął ich z
letargu.
-Witajcie kochani.- Wtargnęła do holu Dominika z szyderczym uśmiechem.
-Czy ty coś brałaś?-Spytała głupio Ana.
-Nie no wiesz pewnie naćpała się dwutlenkiem węgla.- Prychnął Marcel.
-Nic nie brałam, zostałam z wami, żebyście się nie pozabijali.
-A to nowość.
-Ana przestani, mi też się to nie uśmiecha.
-Boże jak ja kocham te stare małżeństwo.- Powiedziała blond włosa tak jakby do siebie.
-Jakie stare małżeństwo!!!- Krzyknęli razem.
-Oj błagam was już nie udawajcie, bo w końcu kto się czubi ten się lubi.-Wzdychnęli razem.- Oj no weście.
-Czemu musisz nas pilnować?
-Już mówiła, matko, Matsuo jesteś dziś nieobecna.
-Ciekawe czyja to wina.
-Czy wydarzyło się coś o czym nikt oprócz was nie wie?
-Tak, wygrała ze mną w kosza, dlatego buja w obłokach.
-Ale jesteś chujowy?
-Że słucham?!
-Jak mogłeś się dać pokonać Anie.
-Jak widzisz mogłem.- Po prostu wyszedł, trzaskając drzwiami do skrzydła dla chłopców.
-Uraziłaś jego męską dumę, a to ja zawsze jestem tą z którą coś jest nie tak.- Ana poszła w jego ślady.
-Co to ja jestem tą złą!!!
-Tak to jest, jak się wchodzi pomiędzy młot a kowadło!- Krzyknęła z oddali pokręcona.
-Co?!- Dominika padła na kolana i zaczęła płakać.
-Jesteś większą beksą od Any, wiesz?
-A ty nie poszedłeś do siebie?
-To było godzinę temu, a ty dalej się mażesz.
-Przecież minęło dopiero dwie minuty.
-A ty o te dwie minuty za długo beczysz.
-Czy jestem dla was problemem?
-To zależy czy chcesz nam pomóc czy nie?
-A w czym?- Zainteresowała się przewodnicząca.
-Chcieliśmy urządzić taką ala zieloną noc, ale ty zostałaś.
-Pomogę wam!
Zabrali
się we trójkę i zaczęli rozdzielać prace. Ana miała zająć się stołówką, a
dokładnie popodkładać sztuczne robaki do jedzenia i sztuczne larwy, Dominika
miała ukraść wszystkie klucze do pokoi i do skrzydeł, aby wszyscy zaczęli od
stołówki, a Marcel otrzymał najlepsze zadanie miał porozkręcać kilka krzeseł,
drzwi wejściowe, oraz fragment stołu, a to wszystko tak aby nie zauważył nic
personel hotelu( czas na trochę adrenaliny).
-Psyt, Marcel jak skończysz to pogadamy na
osobności.- Szepnęła Ana.
-Zaraz skoniczę, spotkajmy
się tam gdzie spotkałaś Źrebaka.- Mruknął.
Marcel szybko pojawił się przy Anie,
ale nawet się nie odezwał dopóki ona go nie spostrzegła.
-Jak długo chcesz się na mnie gapić?- Odwróciła się i zauważyła buraka na jego twarzy, przez co sam się zarumieniła.- Co jest ...- Odwrócili wzrok i znowu tkwili w czarnym punkcie.
-A no to, nie wracajmy do tego tematu.
-Ja ci dam nie wraca..!- Znowu się to zdarzyło, ich ust w delikatnym pocałunku, ale tym razem już na trzeźwo.- Co...- Chciała się odsunąć, ale trzymał ją w uścisku.
-Przepraszam, ale nadal w to nie wierze.
-Ja też nie.- Trzymali się w objęciach.
-Hej, a wiedziałam!- Krzyknęła Dominika z satysfakcją.
-Co niby wiedziałaś, że Anie umarła mysz?- Ona od razu poczuła się głupio, ale i tak było widać ich zdenerwowanie i unikanie jej wzroku.
Zabawa jednak dopiero zaczynała się rozkręcać,
bo właśnie wrócili wycieczkowicze i jak to biedactwa nie mogli znaleźć kluczy i
poszli od razu na obiad, gdzie drzwi huknęły o podłogę, co spowodowało krzyk
dziewczyn, ale usiedli przy stole i to dopiero była frajda, przynajmniej dla Any
i Marcela którzy to wszystko nagrywali. Zawaliło się kilka krzeseł i fragment
stołu, a jedzenia to nikt nie tknął ( ciekawe co z tego wszystkiego wyniknie).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz