Rozdział 23 Dno i cztery metry mułu
-Grey! Rozmroź Lucy i ruszcie w poszukiwaniu Luny, oraz w razie potrzeby weźcie do pomocy Wojtka!- Krzyczał Marcel z przerażeniem w głosie.
-A co się stanie z tobą!
-Mną się nie przejmuj, a i musicie znaleźć zapiski ap ropo rytuału zapomnienia, które powinny znajdować się w zamku!!!
-Nie wiemy jak tam trafić!
-I po co ja nawrzeszczałem na Angela.- Mruknął do siebie.- Znajdźcie Lune a ja się zajmę resztą.- Grey zabrał zamrożoną Lucy i zniknął w czarnym obłoku, a Marcel ruszył w stronę Any nie przejmując się promieniami, które był w stanie pochłonąć.Jednak na widok lewitującej Any, która otoczona była blokującym kręgiem i wirującą fala lodu, ognia, ziemi, szybko pędzącego wiatru, błyskawic i wiele innych mocy, których Marcel nie był w stanie zobaczyć. Stanął w miejscu skupiając swoją uwagę na zniszczeniu blokującego kręgu. Buum, Marcel odleciał uderzając plecami w ścianę, a blokujący krąg rozpadł się na kawałki.-To nie będzie łatwy orzech do zgryzienia.- Podniósł się po upadku ze ściany i znowu zbliżył się do ciała Any, pochłaniając blask i mroczną ciemność, które były zabójcze dla zwykłych wampirów.- A niech diabli mają was w opiece.
-Nie jesteś w stanie już jej pomóc.- Blada postać o szarych oczach i brązowych włosach,delikatnie pogłaskała go po twarzy.
-Ateno, przecież ty już dawno nie żyjesz.
-Atena, Aneta, Anastazja, Anabell czy Ana.- Przybliżyła się do niego i oplotła go lassem stworzonym przez jej moc tworzenia sztuki w realu.- Ta zabójczyń jest mi winna swoją duszę, za me katusze po śmierci.
-Zabiła cię, bo zwariowałaś chcąc zniszczyć resztę ludzi i wampirów, którzy nic nie zawinili!
-Tak, może masz racje, ale twój dziadyga Hades, którego ubłagałam o danie mi jeszcze jednej szansy, jakoś się zgodził.
-Nawet jeśli to on skończył tak samo jak ty, wąchając kwiatki od spodu!- Ze złością rozerwał lasso i ruszył w jej stronę, lecz gdy próbował ją trafić jego ręka przeszła przez nią bez czynienia szkód.
-Chcesz pokonać ducha gołymi rękami.- Zaczęła się śmiać.
-Nie bądź taka pewna swego, przecież to ja zabiłem swojego ojca.-Marcel przemienił się w swoją formę wampira, w której wyglądał jak prawdziwa śmierć, stworzył ciemny morderczy miecz z ognia i mroczną tarcze z lodu, a sięgając czubkiem miecza stworzył na duchu Ateny ogromną szramę.
-Jak śmiesz.- Próbowała zniszczyć go mocą sztuki, lecz nim zdążył cokolwiek zrobić Marcel już przyciskał jej miecz do gardła.
-Pozdrów mojego starego w piekle!- Szybkim ruchem zabił Atenę, lecz przez skupienie swojej uwagi na niej, moce które okrążały ciało Any zaczęły rosnąć w siłę.- Ah, niech się pospieszą!- Próbując zbliżyć się do Any rozwiał zawieruchę, zgasił płomienie lodem i morską wodą, oraz starał się zniszczyć głazy latające w powietrzu gdy z pomocą przyszedł Wojtek, który zniszczył szumiące pisko wrzaski rozchodzące się z pola walki.-Nie spieszyło się wam zbytnio.- Mówił do niego gdy stali ramie w ramie przed zagrożeniem.
-Nie byliśmy w stanie znaleźć Luny, która zaszyła się nie wiadomo gdzie.
-Ale już ją znaleźliście!?
-Jasne, Właśnie stara się skontaktować z Aną.
-A gdzie Lucy i Grey?
-Szukają dokumentów.- Marcel tylko westchnął i odskoczył unikając latającego żelaza i różnego rodzaju broni, oraz strzelających błyskawic, gdy nagle wszystko ustało, a na głowie Any pojawiły się kolejne pasma białych włosów. Marcel wziął ją w ramiona.
-Luna możesz wejść.- Powoli wślizgnęła się do pokoju, a Marcel zmienił się w normalną forme.
-Nie wiedziałam że tyle przykrych rzeczy ją spotkało.
-Co masz na myśli?
-Gdy połączyłam się z jej myślami, napotkałam jej wcześniejsze ja, tylko że...
-Tylko że co?
- Tamta Ana nie chciała wrócić do życia, powiedziała że jej moce jak manipulacja emocjami ją przerażało i nadal przeraża, a miłość, którą cie wcześniej darzyła, była spowodowana mocą Afrodyty podczas gdy ją porwała, a teraz jest prawdziwa.
-A może powiedziała coś o papierach?
-Papiery schowała w szkatułce ze zdjęciem, które Ana już widziała, gdy była z Angelo.
-Jezu już drugi raz żałuje dzisiaj, że zakazałem mu się do niej zbliżać.
-Co ty byś mi mógł zabronić.- Angelo zjawił się w najodpowiedniejszym momencie.- Słucham tylko rozkazów Any, a jej nieodwołalnym rozkazem było że mam ją pilnować dwadzieścia cztery godziny na dobę siedem dni w tygodniu. No ale małe przeprosiny by nie zaszkodziły.- Popatrzył się na niego lubieżnie.
-Przepraszam. A teraz czy mógłbyś nam pomóc.
-Tak, tak już lecę.- Angelo zniknął, a Marcel zabrał Ane do pokoju gościnnego i musiał utonąć sobie długą pogawędkę z Luną i Wojtkiem.
-A więc Wojtek, może zacznę od ciebie.-Rozpoczął Marcel.- Czemu twój ojciec mnie zdradził.
-Z tego co mi powiedział to Ana uratował mnie przed śmiercią i dlatego on był jej dłużny mimo że zginęła moja młodsza siostra z ręki jej ojca.
- Kolejne zdarzenie o którym nie miałem pojęcia.- Przyłożył dłoni do głowy i zaczął nią kręcić.- No trudno tym razem przymknę na to oko, ale jeśli raz coś takiego się zdarzy nie daruje.- Walną ręką w stolik do kawy, który znajdował się w salonie i rozwalił go na dwa kawałki.
-Przekaże to ojcu, a wracając do obecnej sytuacji...- Wojtek chciał zmienić temat.
-Tak Luno opowiedz nam czego się dowiedziałaś ze szczegółami jeśli możesz.
-Przepraszam, ale nie mogę.- Skierowała wzrok w dół.- Ana kazała mi przyrzec że nic nie zdradzę.
-Wiesz że to jest sytuacja awaryjna.
-Wiem, ale jedyne co mogę powiedzieć to, to że jeśli nie przeprowadzimy rytuału przywrócenia, to Ana, która żyła przez ostatnie lata zniknie, a wcześniejsze jej wcielenie popełni samobójstwo.
-CO!!!- Marcel od razu stanął na równe nogi.- Chcesz mi powiedzieć że to sprawa życia lub śmierć!!!
-Tak mi powiedziała jej wcześniejsza forma, nie wiem czy to jest prawda.-Kręciła głową z załamanymi rękami.
-Za ile przybędzie Angelo z Lucy i Greyem?
-Zależy czy wiedzą gdzie jest ta szkatułka.
-W takim razi zostawiam wam Anę w waszych rękach i błagam nie zadurzcie się w sobie zanim nie wrócę.- Marcel po chwili znalazł się w rozwalonym pokoju Any, lecz zamiast Angela i reszty na łóżku leżała karteczka:
,,Jeśli to czytasz to wiesz, że bez rytuału przywrócenia Ana może zginąć, a my chcemy do tego dopuścić, dlatego porwaliśmy twoich sprzymierzeńców i szkatułek z dokumentami"
-Nie możliwe czyżby znowu działa ta grupa moich ukrytych anty-sprzymierzeńców.- Złapał się za głowę.
-Nawet jeśli to są debilami.- Pojawił się Angelo.- Nawet nie zauważyli że w szkatułce jest tylko zdjęcie jej matki i reszty rodziny.
-Ty żyjesz?
-Jak myślisz, jakim cudem myślałeś że przez stulecia nie żyje?
-Dobra jesteś mistrzem kamuflażu, a skąd wiesz że nie zabrali dokumentów.
-Proste, kiedy my lady wspomniała że szuka tych papierów, na wszelki wypadek schowałem je w bezpieczniejszym miejscu.
-Nie wierze że uważałem was za idiotów.-Patrzył na niego z podziwem.
-Bo taki był nasz przywódca, nieodpowiedzialny i głupi, ale silny.
-Dobra w takim razie daj mi te dokumenty.
-Dokumenty dam Lunie w końcu należały do jej rodu, a oprócz tego w ogóle ci nie ufam.
-Dobrze w takim razie, ruszajmy.- Powrócili do domu Marcela gdzie czekała na nich następna niespodzianka.
-Luna, Wojtek!!!- Nikt nie odpowiadał. Marcel ruszył w stronę salonu i oberwał ciężkim przedmiotem
w głowę, lecz nie stracił przytomności, wstał szybko i pochwycił przeciwnika, którym okazała się młodsza siostra Any Megan.- Jeśli przyszłaś zrobić jej krzywdę to będziesz pierwszą osobą, która zginie!
-Ha, jesteś beznadziejny, jak mogłeś dopuścić do porwania najbliższych sprzymierzeńców, ja przyszłam ci z pomocą i tylko Anie udało się uciec przez to że ją kryłam.
-To znaczy że należysz do grupy moich anty-sprzymierzeńców.
-Dokładnie, ale ponieważ jest moją siostrą, a i tak ma umrzeć to lepiej żeby była przy tobie.- Zniknęła.
-Angelo? Jesteś?
-Tak, nie dałbym się tak łatwo złapać, a co z my lady?
-Z Aną wszystko dobrze, ale porwali Lunę, więc jeśli nie masz zamiaru mi pokazać tych dokumentów to możemy ją spisać na straty.- Marcel ruszył do pokoju w którym leżała Ana i usiadł na progu łózka, wpatrując się w nią z opieką. Za to Angelo nadal nie ufał wampirowi cienia, ale ponieważ chciał pomóc Anie, przejrzał papiery i na wszelki wypadek zrobił zdjęcie telefonem Any, który zabrał z jej pokoju. Powolnym krokiem ruszył w kierunku Marcela.
-Więc jeśli mi przyrzeczesz że zrobisz wszystko co tylko możliwe, aby ją uratować, jestem w stanie ci zaufać.
-Przyrzekam na uczucie którym ją darze, że zrobię wszystko by żyła.- Angelo podał mu dokumenty, lecz gdy on zaczął je czytać zrozumiał że to nie będzie proste zadanie.
-Nie wiemy jak tam trafić!
-I po co ja nawrzeszczałem na Angela.- Mruknął do siebie.- Znajdźcie Lune a ja się zajmę resztą.- Grey zabrał zamrożoną Lucy i zniknął w czarnym obłoku, a Marcel ruszył w stronę Any nie przejmując się promieniami, które był w stanie pochłonąć.Jednak na widok lewitującej Any, która otoczona była blokującym kręgiem i wirującą fala lodu, ognia, ziemi, szybko pędzącego wiatru, błyskawic i wiele innych mocy, których Marcel nie był w stanie zobaczyć. Stanął w miejscu skupiając swoją uwagę na zniszczeniu blokującego kręgu. Buum, Marcel odleciał uderzając plecami w ścianę, a blokujący krąg rozpadł się na kawałki.-To nie będzie łatwy orzech do zgryzienia.- Podniósł się po upadku ze ściany i znowu zbliżył się do ciała Any, pochłaniając blask i mroczną ciemność, które były zabójcze dla zwykłych wampirów.- A niech diabli mają was w opiece.
-Nie jesteś w stanie już jej pomóc.- Blada postać o szarych oczach i brązowych włosach,delikatnie pogłaskała go po twarzy.
-Ateno, przecież ty już dawno nie żyjesz.
-Atena, Aneta, Anastazja, Anabell czy Ana.- Przybliżyła się do niego i oplotła go lassem stworzonym przez jej moc tworzenia sztuki w realu.- Ta zabójczyń jest mi winna swoją duszę, za me katusze po śmierci.
-Zabiła cię, bo zwariowałaś chcąc zniszczyć resztę ludzi i wampirów, którzy nic nie zawinili!
-Tak, może masz racje, ale twój dziadyga Hades, którego ubłagałam o danie mi jeszcze jednej szansy, jakoś się zgodził.
-Nawet jeśli to on skończył tak samo jak ty, wąchając kwiatki od spodu!- Ze złością rozerwał lasso i ruszył w jej stronę, lecz gdy próbował ją trafić jego ręka przeszła przez nią bez czynienia szkód.
-Chcesz pokonać ducha gołymi rękami.- Zaczęła się śmiać.
-Nie bądź taka pewna swego, przecież to ja zabiłem swojego ojca.-Marcel przemienił się w swoją formę wampira, w której wyglądał jak prawdziwa śmierć, stworzył ciemny morderczy miecz z ognia i mroczną tarcze z lodu, a sięgając czubkiem miecza stworzył na duchu Ateny ogromną szramę.
-Jak śmiesz.- Próbowała zniszczyć go mocą sztuki, lecz nim zdążył cokolwiek zrobić Marcel już przyciskał jej miecz do gardła.
-Pozdrów mojego starego w piekle!- Szybkim ruchem zabił Atenę, lecz przez skupienie swojej uwagi na niej, moce które okrążały ciało Any zaczęły rosnąć w siłę.- Ah, niech się pospieszą!- Próbując zbliżyć się do Any rozwiał zawieruchę, zgasił płomienie lodem i morską wodą, oraz starał się zniszczyć głazy latające w powietrzu gdy z pomocą przyszedł Wojtek, który zniszczył szumiące pisko wrzaski rozchodzące się z pola walki.-Nie spieszyło się wam zbytnio.- Mówił do niego gdy stali ramie w ramie przed zagrożeniem.
-Nie byliśmy w stanie znaleźć Luny, która zaszyła się nie wiadomo gdzie.
-Ale już ją znaleźliście!?
-Jasne, Właśnie stara się skontaktować z Aną.
-A gdzie Lucy i Grey?
-Szukają dokumentów.- Marcel tylko westchnął i odskoczył unikając latającego żelaza i różnego rodzaju broni, oraz strzelających błyskawic, gdy nagle wszystko ustało, a na głowie Any pojawiły się kolejne pasma białych włosów. Marcel wziął ją w ramiona.
-Luna możesz wejść.- Powoli wślizgnęła się do pokoju, a Marcel zmienił się w normalną forme.
-Nie wiedziałam że tyle przykrych rzeczy ją spotkało.
-Co masz na myśli?
-Gdy połączyłam się z jej myślami, napotkałam jej wcześniejsze ja, tylko że...
-Tylko że co?
- Tamta Ana nie chciała wrócić do życia, powiedziała że jej moce jak manipulacja emocjami ją przerażało i nadal przeraża, a miłość, którą cie wcześniej darzyła, była spowodowana mocą Afrodyty podczas gdy ją porwała, a teraz jest prawdziwa.
-A może powiedziała coś o papierach?
-Papiery schowała w szkatułce ze zdjęciem, które Ana już widziała, gdy była z Angelo.
-Jezu już drugi raz żałuje dzisiaj, że zakazałem mu się do niej zbliżać.
-Co ty byś mi mógł zabronić.- Angelo zjawił się w najodpowiedniejszym momencie.- Słucham tylko rozkazów Any, a jej nieodwołalnym rozkazem było że mam ją pilnować dwadzieścia cztery godziny na dobę siedem dni w tygodniu. No ale małe przeprosiny by nie zaszkodziły.- Popatrzył się na niego lubieżnie.
-Przepraszam. A teraz czy mógłbyś nam pomóc.
-Tak, tak już lecę.- Angelo zniknął, a Marcel zabrał Ane do pokoju gościnnego i musiał utonąć sobie długą pogawędkę z Luną i Wojtkiem.
-A więc Wojtek, może zacznę od ciebie.-Rozpoczął Marcel.- Czemu twój ojciec mnie zdradził.
-Z tego co mi powiedział to Ana uratował mnie przed śmiercią i dlatego on był jej dłużny mimo że zginęła moja młodsza siostra z ręki jej ojca.
- Kolejne zdarzenie o którym nie miałem pojęcia.- Przyłożył dłoni do głowy i zaczął nią kręcić.- No trudno tym razem przymknę na to oko, ale jeśli raz coś takiego się zdarzy nie daruje.- Walną ręką w stolik do kawy, który znajdował się w salonie i rozwalił go na dwa kawałki.
-Przekaże to ojcu, a wracając do obecnej sytuacji...- Wojtek chciał zmienić temat.
-Tak Luno opowiedz nam czego się dowiedziałaś ze szczegółami jeśli możesz.
-Przepraszam, ale nie mogę.- Skierowała wzrok w dół.- Ana kazała mi przyrzec że nic nie zdradzę.
-Wiesz że to jest sytuacja awaryjna.
-Wiem, ale jedyne co mogę powiedzieć to, to że jeśli nie przeprowadzimy rytuału przywrócenia, to Ana, która żyła przez ostatnie lata zniknie, a wcześniejsze jej wcielenie popełni samobójstwo.
-CO!!!- Marcel od razu stanął na równe nogi.- Chcesz mi powiedzieć że to sprawa życia lub śmierć!!!
-Tak mi powiedziała jej wcześniejsza forma, nie wiem czy to jest prawda.-Kręciła głową z załamanymi rękami.
-Za ile przybędzie Angelo z Lucy i Greyem?
-Zależy czy wiedzą gdzie jest ta szkatułka.
-W takim razi zostawiam wam Anę w waszych rękach i błagam nie zadurzcie się w sobie zanim nie wrócę.- Marcel po chwili znalazł się w rozwalonym pokoju Any, lecz zamiast Angela i reszty na łóżku leżała karteczka:
,,Jeśli to czytasz to wiesz, że bez rytuału przywrócenia Ana może zginąć, a my chcemy do tego dopuścić, dlatego porwaliśmy twoich sprzymierzeńców i szkatułek z dokumentami"
-Nie możliwe czyżby znowu działa ta grupa moich ukrytych anty-sprzymierzeńców.- Złapał się za głowę.
-Nawet jeśli to są debilami.- Pojawił się Angelo.- Nawet nie zauważyli że w szkatułce jest tylko zdjęcie jej matki i reszty rodziny.
-Ty żyjesz?
-Jak myślisz, jakim cudem myślałeś że przez stulecia nie żyje?
-Dobra jesteś mistrzem kamuflażu, a skąd wiesz że nie zabrali dokumentów.
-Proste, kiedy my lady wspomniała że szuka tych papierów, na wszelki wypadek schowałem je w bezpieczniejszym miejscu.
-Nie wierze że uważałem was za idiotów.-Patrzył na niego z podziwem.
-Bo taki był nasz przywódca, nieodpowiedzialny i głupi, ale silny.
-Dobra w takim razie daj mi te dokumenty.
-Dokumenty dam Lunie w końcu należały do jej rodu, a oprócz tego w ogóle ci nie ufam.
-Dobrze w takim razie, ruszajmy.- Powrócili do domu Marcela gdzie czekała na nich następna niespodzianka.
-Luna, Wojtek!!!- Nikt nie odpowiadał. Marcel ruszył w stronę salonu i oberwał ciężkim przedmiotem
w głowę, lecz nie stracił przytomności, wstał szybko i pochwycił przeciwnika, którym okazała się młodsza siostra Any Megan.- Jeśli przyszłaś zrobić jej krzywdę to będziesz pierwszą osobą, która zginie!
-Ha, jesteś beznadziejny, jak mogłeś dopuścić do porwania najbliższych sprzymierzeńców, ja przyszłam ci z pomocą i tylko Anie udało się uciec przez to że ją kryłam.
-To znaczy że należysz do grupy moich anty-sprzymierzeńców.
-Dokładnie, ale ponieważ jest moją siostrą, a i tak ma umrzeć to lepiej żeby była przy tobie.- Zniknęła.
-Angelo? Jesteś?
-Tak, nie dałbym się tak łatwo złapać, a co z my lady?
-Z Aną wszystko dobrze, ale porwali Lunę, więc jeśli nie masz zamiaru mi pokazać tych dokumentów to możemy ją spisać na straty.- Marcel ruszył do pokoju w którym leżała Ana i usiadł na progu łózka, wpatrując się w nią z opieką. Za to Angelo nadal nie ufał wampirowi cienia, ale ponieważ chciał pomóc Anie, przejrzał papiery i na wszelki wypadek zrobił zdjęcie telefonem Any, który zabrał z jej pokoju. Powolnym krokiem ruszył w kierunku Marcela.
-Więc jeśli mi przyrzeczesz że zrobisz wszystko co tylko możliwe, aby ją uratować, jestem w stanie ci zaufać.
-Przyrzekam na uczucie którym ją darze, że zrobię wszystko by żyła.- Angelo podał mu dokumenty, lecz gdy on zaczął je czytać zrozumiał że to nie będzie proste zadanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz