Translate

29 stycznia 2016

Rozdział 20 Chwilowe przebudzenie

Chciałam was poinformować że następny rozdział będzie dodany z opóźnieniem,gdyż wyjeżdżam na obóz i nie będę w stanie pisać. :(
Rozdział 20 Chwilowe przebudzenie
-Pobudka śpiąca królewno, w końcu musisz coś zjeść.- Ana usłyszała głos Apollina i od razu się wzdrygnęła. Zauważyła na półce obok łóżka tace na której podana została jajecznica z tostami i herbatą do picia, w mgnieniu oka zaburczało jej w brzuchu, bo nawet nie pamiętała kiedy ostatnio coś jadła.
-Nie musisz robić takiej miny, wampiry nie umrą od głodówki, ale jak to gadają dietetycy "Trzeba się dobrze odżywiać" bla, bla bla.- Ana blado się uśmiechnęła, nie rozumiejąc jego niby zabawnej i pouczającej paplaniny.- Jedz, bo wystygnie.- Ana powoli wzięła sztućce.- Nie martw się nie ma w niej narkotyków.- Uśmiechnął się do niej i zdjął z nosa czarne okulary, z którymi wyglądał jak rasowy motocyklista.
-Nie jestem wstanie ciebie pojąć.-Westchnęła i powoli wzięła małego gryza.
-Aha, to by było zbyt skomplikowane.- Nie chciał ciągnąć dalej tej rozmowy, która prowadziła donikąd.
-Tak teraz się zastanawiam, jakim ty jesteś wampirem?- To pytanie go zaskoczyło, bo myślał że już o tym mówił.
-Jestem wampirem muzyki, a dokładniej dźwięku,choć kiedyś też nazywano mnie patronem sztuki i poezji.-Rozmyślił się o swojej przyszłości.- Ale to chyba nie ma znaczenia.
-Czy ktoś z twojego rodu jeszcze przeżył?- Apollin zamiast odpowiedzieć, milczał.
-Rozumiem że nie.
-To nie do końca prawda, przeżył mój syn tylko on przeszedł na stronę Marcela, a jak wiesz ja też jestem po części po jego stroni i mimo, że ci teraz pomagam, zawdzięczasz to swoim czynom z przeszłości, oraz mojej niechęci do posiadania długów wdzięczności.
-Mogę zdjąć twój kapelusz?- Ana nie czekając na odpowiedzi ściągnęła mu kapelutek z głowy i od razu rzuciły jej się w oczy krótkie, blond włosy, oraz zielone oczy spod okularów, które chwile wcześniej zdjął.- Jesteś ojcem Wojtka!- To ją zszokowało, choć nie powiedziałaby też że się tego nie domyślała.
-Gol!
-Proszę nie zachowuj się,jak Marcel, bo to mi w niczym nie pomaga.
-Dlaczego o nim wspomniałaś?
-Nie jest to teraz istotne.- Westchnęła ciężko.- Czy jest jakaś możliwości żebym choć na chwile stąd wyszła?
-Ym, pomyślmy, chciałabyś się pewnie spotkać z Marcele, ale jeśli on się dowie że ci pomagam to będę miał przechlapane.
-Odpowiedzi brzmi nie, co?
-Dokładnie.- Rozpłynął się we mgle,zabierając już naczynia i tace ze sobą.
-Nie sądziłam,że Wojtek okaże się być wampirem dźwięku.- Ana rozmyślała na głos.
-Dużo jeszcze nie wiesz.
-Angelo!- Ana na sam jego widok się ucieszyła i prawie mu się rzuciła na szyje.
-Łoł nie spodziewałem się takiego przywitania.
-Nie wiem,tak jakoś widok twojej osoby jest trochę kojący.
-Dobrze to słyszeć my lady.-Uśmiechnął się delikatnie przeczesując swoje niebieskawe włosy.- A jak tam twoje poszukiwania?
-Jak na razie nic.- Spuściła głowę w geście nie chcącym podejmować tego tematu.
-To jak, idziemy pozwiedzać?- Ana popatrzyła się na niego głupio.- Przed chwilą rozmawiałaś z Apollinem, że chciałaś wyjść z tego ledwo przewietrzonego pokoiku i spotkać się z Marcelem.
-No tak, ale to nie możliwe.
-Zapomniałaś że wszytko słyszałem, a ponieważ ja też nie mogę cię zabrać do twojego kochanka, to chociaż zwiedzimy ten zameczek.- Angelo czekał na jej odpowiedzieć, lecz ona milczała. Chwycił ją za rękę i zjawili się na korytarzu ozdobionym nowoczesnymi świecznikami na czerwonej, w rodzaju królewskiej tapety, sufit był cały biały, a drewniana podłoga przykryta była czerwono-złotym dywanem, a na ścianach co i krok wisiały pejzaże.
-Czemu wszystko jest zrobione prawie w średniowieczny stylu?
-To jest twój odludny zameczek. 
-Czuje nutkę sarkazmu.
-Wybacz my lady, po prostu czym więcej czasy z tobą spędzam tym częściej zapominam o manierach.
-Wybaczam.- Uśmiechnęła się ciepło.-A twój nowy styl na faceta w granacie ci nie pasuje.
-A to czemu, moje włosy są trochę niebieskawe, więc granat powinien idealnie pasować. 
-Niby tak ale wyglądasz jak jakiś król ciemności, pasowałyby ci lepiej cieplejsze kolory.
-I tak nie zrozumiem mody.-Wzruszył ramionami.- Więc wracając do tematu to jest korytarz, który prowadzi do twojego pokoju.
-Dlaczego nie ma tam żadnych drzwi i okien.
-Nie mam bladego pojęcia.- Zerknął ukradkiem w sufit i Ana od razu zrozumiała, że kłamie ale nie chciał drążyć tematu.
-Nauczysz mnie znikać?
-Jeszcze nie teraz.- Mówił trochę nie ufnie.- Najpierw musi wrócić ci pamięć, a do tego musisz znaleźć te głupie dokumenty.
-Chyba nie są takie głupie skoro przywrócenie mi pamięci jest takie ważne.- Założyła ręce za głowę, ale Angelo się nie odzywał.- Czy twoje oczy zawsze były takie zielonkawo-brązowe?
-Tak, ale to nie istotne.- Angelo umilkł na dłużej, prowadząc Anę do większego pokoju,który wyglądał jak sala spotkani. Na środku stał ogromny stół nakryty częściowo białym obrusem z wazonami z narcyzami, ściany miały odcień jasnego purpuro, a każde krzesło było trochę inaczej zdobione, co nasunęło Anie myśli, że każdy z innych rodów miał miejsce przy tym stole. W tym pokoju jako jedynym Ana widziała okna, przez które widać było ogród z sadzawką, jednak okna te miały ciemno purpurowe, grube zasłony, które pewnie z łatwością zasłaniały cały piękny widok.- Zadziwiające co?
-No, szkodo tylko że nikogo tu nie ma.
-Zobaczysz jeszcze wszyscy będą przy nim siedzieć.- Angelo odpłynął w swoich rozmyśleniach, a Ana podeszła do jedynego odsuniętego krzesła i przeczytała wygrawerowaną część.
-Ciemny mrok, nigdy nie przyćmi blasku.- Krzesło to było trochę większe od reszt, ale nie za bardzo, a ozdoby przypominały promyk wschodzącego słońca.
-Angelonie, coś ty narobił!- Doszedł ich głos Apollina, lecz Anie leciały tylko powoli ciepłe łzy po policzkach i zupełnie straciła panowanie nad swoim ciałem. Po pokoju rozszedł się jasny blask, oślepiający dwa wampiry. Apollin szybkim szarpnięciem wyciągnął Angela z pomieszczenia, bo gdyby tam został to stałby się kupką popiołu.
            Przed Aną pojawiła się biała postać o niebieskich oczach, przyglądająca się jej z żalem i czułością, delikatnie machnęła ręką uderzając w nią falą jasnego światła i szybko rozpłynęła się w jasnej mgle. Ana powoli osunęła się na kolan, a wspomnienia sprzed roku powodowały nie wyobrażalny ból w jej dotychczasowej psychice.
            Kłótnia z ojcem, który chwile wcześniej przytulał swoją żonę, teraz szarpał ją za białą koszule, płacz młodszej siostry, strach w oczach kobiety przed mężem, dziewczynka tuląca się w jej ramiona. Ojciec podduszający kobietę, a w ostateczności łamiący jej kręgosłup swoją siłą, ukrywanie widoku przed siostrą. Cichy szept matki, dochodzący z daleka:
-„Ty będziesz następna”- Głośny wrzask ojca po nie opanowaniu swojej mocy, spalił już prawie martwe ciało, odwracając się w stronę córek.

-Megan idź do siebie!- Krzyczała Ana, stojąc twarzą w twarz z swoim ojcem, który dokonał żonobójstwa.- Idź.- Mała dziewczynka szybko uciekła i nie wychodziła, a Ana stanęła do walki. Walczyła z osobą, którą uważała za najsilniejszą w swojej rodzinie, ojca który chciał rządzić nie uchwytnym dla niego światem. Patrzył na nią wzrokiem żądnym krwi. Wrzask, jakaś dziewczynka z zamku przybiegła, była to dziewczynka z wampirów dźwięku, najmłodsza córka Apollina, zaczęła płakać, a ojciec jednym ruchem zabił kolejnego wampira bez większego powodu. Gniew Any sięgał zenitu w jej ręce rozpalił się ogień, którym celowała w ojca, jego długie włosy szybko się podpaliły jednak był bardzo szybki i Ana ukryła się w ciemności poszukując jego słabych punktów. Z lodu utworzyła miecz celując mu w nogę, która zaczęła okropnie krwawić. Światło docierało do niej z dużą szybkością i rozlewem krwi. Trzask, pękła jej kość przedramienia, co spowolniło jej ruchy.
-Co to za wrzaski.- Słyszała nadchodzącego Wojtka z daleka. Szybko stworzyła barier z lodu, gdyż wampiry normalnie przemieszczały się jak ludzie, jednak na wszelki wypadek stworzyła blokujący krąg, który odciął ją od jakiejkolwiek pomocy ze strony innych wampirów.
-Po co ratujesz te szczury!- Wrzeszczał wzburzony Bachus.
-Oprzytomnij ojcze, bo inaczej będę musiała cię zabić!- Ana walczyła doszukując się dalszych okazji by zatrzymać ojca. Nadarzyła się wielka okazja, Ana oplotła ojca silnym kręgiem odbierając mu możliwości korzystania ze swojej mocy i przeniosła go do innego zamku. Gdy wróciła Megan zapłakana, nie chciała otworzyć drzwi swojego pokoju, twierdząc że to jej wina.
             Kolejne wrzaski, strach, ojciec z jej najdroższą siostrą i spiskowcami z drugiego frontu otoczyli ją i zakuli w kręgu odbierający jej jakiekolwiek moce, ranili ją ostrymi narzędziami wyrywając jej fragmenty ciała, które dzięki resztce jej mocy powoli się rekonstruowały. Wyrywali jej paznokcie, ciągali za włosy, ubrudzona cała we krwi z wyrzniętymi kajdankami na nadgarstkach i kostkachPrzykuwali ją do krzesła elektrycznego, a gdy już na jej ciele nie było miejsca bez siniaków, otoczył ją tłum w białych kościelnych szatach, utworzyli krąg wokół niej pozbawiając ją resztki witalnych sił. Grupa osób zaczęła wypowiadać dziwne słyszane jak przez mgłę głosów Ana powoli uniosła się w powietrze i straciła przytomności, a następną rzecz jaką pamięta to pobudkę w prowizorycznym szpitalu i życie w normalnym świecie.
             Aną wstrząsnęła kolejna fala, blasku znowu widziała uśmiech bladej postaci o pięknych szkarłatnych oczach, która jakby żegnała się z nią na chwile.
-Ana! Ana!!!- Słyszała głosy jak przez mgłę. otworzyła powoli oczy i ujrzała Angela i Apollina.
-Przeprasz...- Ana nie wydusiła już nic więcej z siebie i zemdlała.


23 stycznia 2016

Rozdział 19 Tajemnica, tajemnice pogania

Chciałam was z góry przepości za to, że w poprzednim tygodniu nie wstawiłam rozdziału, gdyż  nie miałam dostępu do komputera. 
Rozdział 19 Tajemnica, tajemnice pogania 
            Ana po wybudzeniu się następnego dnia i końcu działania narkotyków, zauważyła nad swoją twarzą starszego mężczyznę, który był szefem tej całej zgrai i jej kłopotów.
-Królewna już wstał, z tego co widzę narkotyki przestały już chyba działać.- Uśmiechał się do niej promiennie, a ona myślała tylko żeby się na niego rzucić.
-Kim ty do cholery jesteś!
-Apollonin, ocaliłaś mnie kiedyś przed śmiercią.
-Czy ja wszystkich tylko ratowałam, z chęciom bym was wszystkich zabiła!!!
-Takie słowa idealnie pasują do tych słodkich ust.-Cicho się zaśmiał.
-Po co ta cała szopka!
-Szkoda że nie pamiętasz wcześniejszej siebie, no ale cóż czas zacząć lekcje.
-Phy, jeszcze czego, masz mnie stąd wypuścić!
-Jak zwykle rozwydrzona.- Siedział na kancie łóżka i rozpamiętywał stare czasy.- Ah jak zabawnie było cię wychowywać, no ale koniec tych wspominek ubieraj się.
-Chyba szybciej by było gdybyś wyszedł.- Prychnęła Ana.
 -A no tak.-Rozpłynął się w powietrzu zostawiając ją samą.
-Co to wszystko mam znaczyć!- Mruknęła pod nosem i zwlokła się z łóżka tak szybko że prawie zwaliła sobie baldachim na głowę, jednak powolnym krokiem podeszła do ogromnej szafy, którą widziała już wcześniej. Otworzywszy szafę wypadły z niej ciuchy, które wsypały się na nią, Ana szybko wstała i zrzuciła z siebie wszystkie fatałachy, lecz to nie był jej najgorszy problem, gdyż wszystkie ubrania wyglądały, albo strasznie dziecinnie, albo wyciągnięte z sex shopu.- Czy ja trafiłam do jakiegoś burdelu!!!- Jej głos można było usłyszeć pewnie aż na księżycu, ale i tak nikt nie wyruszyłby jej na pomoc. Pogodziwszy się z faktem, starała się znaleźć ubranie, które jest w miarę przyzwoite i odpowiednie do jej wieku, a jedynymi takimi rzeczami okazała się krótka, czarna spódnica, która ledwie co zakrywała tyłek i luźna tunika odkrywająca ramiona i pokazująca cały brzuch, do tego jeszcze baleriny i cienkie, czarne skarpety sięgające trochę powyżej kolana. Patrząc na swój ubiór Ana mogła spokojnie stwierdzić że nie jedna dziwka w burdelu chciałaby tak wyglądać, jednak jej myśli rozmyły się tak szybko jak się pojawiły, bo w tonie ubrani zauważyła małą pozłacaną szkatułkę po którą od razu sięgnęła. Powoli uchyliła wieczko, a to co było w szkatułce tak ją przeraziło, że rzuciła nią o ścianę, a sam odsunęła się jak najdalej mogła.
-Nie powinno cię to już dziwić, my lady.- Nie wiadomo skąd, znowu pojawił się Angelo.
-Fi, już myślałam że to ten stary pryk.-Stał tylko nic nie mówiąc.-O co chodzi?
-Nie sądzisz że powinnaś się z tym pogodzić?
-Ph, nie mam pojęcia o czym mówisz?
-My lady, przed amnezją zapewniałaś mnie że prawdopodobnie tak się zachowasz po dowiedzeniu się prawdy o swojej matce.
-Nie chce z tobą o tym rozmawiać.- Warknęła, wiedząc że on cały czas ją obserwował.
-A powinnaś, jak ty to ujęłaś "Mówiąc o swojej przeszłości otwierasz się na teraźniejszość", czy jakoś tak.
-Piękne słowa, tylko w prawdziwym życiu tak to nie działa, a oprócz tego nic nie pamiętam.-Usiadła na łóżku trochę przybita i zdołowana możliwą wizją najbliższej przeszłości.
-Chcesz abym opowiedział o twoim wcześniejszym życiu i o matce?
-Jeśli byś mógł to wszystko oprócz tego drugiego.- Uśmiechnęła się do niego blado.
-A więc urodziłaś się w domu jednej z wielu rodzin rodowych, było to bardzo dawno.
-Błagam może opiszesz mi jeszcze kibel u mnie w domu, co?
-Ten sarkazm był nie na miejscu my lady.
-Proszę powiedz mi, dlaczego straciłam pamięć?
-Po długim trwaniu wojny Bachus ten twój ojciec, zauważył że w pewnym miejscu, do którego nie wiele osób miało dostęp  ukrywasz niektórych przedstawicieli zabitych rodów, które on uważał za doszczętnie zniszczone. Podjął się wiec próby ziszczania tego małego zameczku, lecz ty mu się sprzeciwiłaś, co wywalało w nim niewyobrażalny gniew i uznał że to wina twojej matki, że wciskała ci jakieś bzdury do łba.
-Miałeś o niej nie wspominać!-Anie powoli zaczynały spływać łzy.
-Dobra, to ominę szczegół.- Cicho westchnął.- Po jej śmierci twoja siostra zrozumiała chyba, że to twoja winna i nawet po śmierci jej i twojej najbliższej osoby nie zmieniłaś podejścia. W wyniku czego do tej pory chce cię pokonać, jednak to nie wszystko, bo przez większość czasu próbowała cię zabić, różnego rodzaju trutkami, grupowymi napadami i innymi sposobami. Nie przynosiło jej to żadnych rezultatów i wraz z ojcem przeszukali pewien stary zamek wampirów czytających w myślach.
-Nie ma jakiś krótszych nazw?
-Są, ale szkoda tracić czas na ich tłumaczenie.
-Już, już kapuje. 
-A wracając do tematu, to był ten zamek w którym się spotkaliśmy.- Przypomniał sobie o tym dopiero teraz.- Tak w ogóle, to co ci powiedziała Luna?
-Że muszę znaleźć jakieś dokumenty i tylko Marcel wiedział o co chodziło.- Wzruszyła ramionami.
-Ten dom to istny skarb tajemnic.-Stwierdzi Angelo i rozpłynął się w mgle, a Ana zaczęła już się do tego widoku przyzwyczaić.
-Ciekawe co miał na myśli?
-Widzę nie wyciągnęłaś żadnych wniosków z jego gadanin.- Pojawił się Appolin opierając się o ścianę. 
-Zjawił się Apollo z mitologi greckiej.- Prychnęła pod nosem.
-Aha aż szkoda słów no ale za chwile przybędzie twoja stara znajoma, więc przyjmij ją trochę cieplej.-Tak szybko jak się pojawił tak znikł a po chwili pojawiło się na jego miejscu mała ale  czerwono-rudawa dziewczyna.
-Ana!- Podbiegła do niej i mocną ją uściskała w geście ich starej przyjaźni.- Ten brąz naprawdę ci pasuje, chociaż biel była lepsza.- Zachichotała.- Aha zapomniałam ty mnie nie pamiętasz jestem Katty Watari i uważam cię za moją starszą siostrę, chociaż to ja jestem starsza.- Wyglądała i zachowywała się  jak mała Lolita, co trochę zaniepokoiło Ane ale jej charakter szybko ją do niej przekonał.
-Miło mi cię poznać, a mogę się spytać jakiego rodzaju wampirem jesteś?
-Proste i klarowne wampir ognia.- Uśmiechnęła się z wielką satysfakcją.
- Co chcesz mnie nauczyć ziania ogniem?
-Trafiony zatopiony.- Zachichotała jak mała dziewczynka.
-A tak w ogóle to jakiego rodzaju ja jestem wam...- Słowa nie chciały jej przejść przez gardło bo nadal nie zdawała sobie sprawy że ona też jest wampirem.
-Nie wysilaj się jesteś wampirem blasku, dla innych też nadziej i masz ciemną stronę mocy.
-Co to znaczy?
-Jesteś w stanie być wampirem nad wampirami, dlatego dziś nauczę cię używania ognia a później jak się pogodzisz z faktem bycia wampirem teleportacji.
-Chodzi o to rozpływanie się we mgle?
-Dokładnie.- Znowu się uśmiechnęła i zaczęła cicho chichotać.
-Co jest w tym takiego śmiesznego.
-Nic tylko nigdy w życiu nie sądziłam że to ja będę cie czegoś uczyć.
-Rzeczywiście bardzo zabawne.-Ana była trochę poirytowana zachowaniem Katt.
-Wiesz jak ci się teraz tak przyglądam to przypominasz mi Alexa Miyagi z mojej szkoły.
-Brawo za spostrzegawczości choć naprawdę nazywa się Alex Watari i jest moim młodszym bratem.
-To co on robił w mojej szkole skoro jest wampirem ognia, przecież Megan mogła mu zrobić krzywdę.
-Nie bój żaby Megan nie była w stanie rozpoznać Marcel wampira tak zwanej puszki Pandory.
-Czyli gdybym była z nim to?
-Nastał by albo istny chaos, albo zapanowałby pokój, lecz nikt nie dopuści do takiej sytuacji i na twoim miejscu nie wierzyłabym mu w ani jedne słowo.- Mówiła poważnym i dogłębnym głosem, patrząc się na nią cudnymi szarymi oczami przeszywając ją prawie na pół.
-Rozumiem.
-Nie musisz udawać, wiem że darzysz go szczerym uczuciem, ale powinnaś sprawdzić jego zamiary dlatego tu właśnie jestem.- Wyciągnęła z torby, której Ana wcześniej nie zauważyła kilka woskowych świec i usadowiła je na końcu korytarza.  
-Nie rozumiem.
-Nadejdzie czas że wszystko dla ciebie będzie jasne.- Uśmiechnęła się już normalnie.- No a teraz zapal świece.- Wskazała na ułożone w rzędzie świeczki.
-Jak to niby mam zrobić?
-O boże zapomniałam znowu że nic nie pamiętasz, a więc patrz.- Katty stanęła prosto wyciągając ręce przed siebie i jednym szybkim machnięciem ręki zapaliła i po chwili zgasiła wszystkie świece.- O właśnie tak.
-Że jak?- Ana spojrzała się na nią z pode łba.
-Stań spokojnie i się skup na celu!
-Już już!- Ana stanęła i wyciągnęła rękę przed siebie i zamiast zapalić świeczki podpaliła podłogę i tapetę.- Gaśnica gdzie jest gaśnica!- Katty jedynie westchnęła i zgasiła płomienie.
-I tak nie sądziłam że wyjdzie ci to za pierwszym razem, ale nie sądziłam że podpalisz wszystko dookoła.
-Przepraszam.- Katty wzięła Ane za uszy i ćwiczył przez cały dzień i noc aż nie udało jej się zapalić samych świeczek, co było sporym wyzwaniem.
            Ana już z jakąś umiejętnością od wampirzycy, zaczęła rozumieć że jej dotychczasowy świat już nie istnieje, jej matka została zamordowana przez ojca, który uczynił to przez nią, jej ukochany jest jej odwiecznym wrogiem, a ludzie ze szkoły to tylko podrzędne stworzenia, nic nie warte. A ona na cóż co mogła powiedzieć o sobie, prawie nic, bo nie była wstanie już zagłębiać się w świat, który nie chce jej zrozumieć, a czarne myśli jej nie opuszczały.
-Operacje na otwartym sercu są najgorsze, czyż nie?
-Skąd bierzesz te metafory, Angelo?
-Wiesz straciłem wszystko, ale ty byłaś w stanie znaleźć mi powód do życia, to było jak zastrzyk adrenalin tuż przed śmiercią.
-Co chcesz mi przez to powiedzieć?
-Napisz swoje życie piórem prosto z serca, tak mi powiedziałaś.
-Nie wiem co wtedy miałam na myśli.
-Dlatego teraz siedzisz podkulona i uważasz się za potwora.
-Gdybym mogła stąd wyjść, zaszyłabym się gdzieś gdzie nikt by mnie nie znalazł.
-Jesteś właśnie w takim miejscu i raczej nie znajdziesz innego. Ja dostałem się tu tylko dlatego że się do ciebie przyłączyłem i przeniosłem.- Zapadła dłuższa chwila cisz.- Wiesz że w tym pokoju najprawdopodobniej schowane są te dokumenty.- Powiedział trochę zamyślony.
-Nie wiem czy chce żeby wspomnienia wróciły.
-Każdy robi błędy, a potem ich żałuje, więc lepiej żałować że się coś zrobiło niż że się tego nie zrobiło.
-Dziękuje ci że chcesz wesprzeć mnie na duchu, ale mam za duży mętlik w głowie.- Angelo wzruszył ramionami i zniknął w tej czarnej mgle. A nad Aną zwyciężyła ciekawości odkrycia prawdy, choć przed chwilą miała sporo wątpliwości to teraz wywracała cały pokój do góry nogami w poszukiwaniu pliku dokumentów.

9 stycznia 2016

Rozdział 18 Poczucie straty

Rozdział 18 Poczucie straty
            Po odprowadzeniu Any, Marcel musiał powrócić do Luny i Wojtka, aby poznać resztę prawdy, którą najprawdopodobniej ukrywa Luna, lecz gdy wrócił do posiadłości nikogo w niej nie było.
-Halo czy ktoś tu jest?!- Odpowiedziała mu cisza i zaczęło go dręczyło złe przeczucie, dlatego postanowił wrócić się po Ane.
            Po szybkim przeniesieniu, wleciał biegiem do domu Any, w którym paliło się światło, ale znowu nikogo nie zastał, wiedząc że najprawdopodobniej Aną zajęła się zakłamana Megan, która w świecie wampirów uważana była za siostrę żądną władzy i śmierć innych, więc nie wróżyło to nic dobrego. Marcel po chwili zastanowienia przeniósł się do rodzinnego domu, a raczej pałacu Megan wybudowanego specjalnie dla niej, aby nie próbowała zniszczyć głowy rodu.
-Po coś tu przylazł?!- Doszedł  go głos Megan.
-Widzę że coś jesteś nie w humorze.
-A zamknij się, ciebie nikt władzy nie pozbawił.
-Gdzie jest Ana?
-Pewnie już śpi w domu, bo Alajna wykonuje teraz jej rozkazy.- Prychnęła ze złości. 
-Ciekawe rzeczy opowiadasz, bo chwile temu byłem w jej mieszkaniu i tylko pali się tam światło.
-COOO!!! Alajno choć tutaj!-Chwile trwało niem się zjawiła.
-Tak Madam, witam gentlman.- Ukłoniła się z grzeczności.
-Co się stało z Aną?
-Z Lady, wróciła do domu.
-Gdzie jest Ana!?- Marcel już lekko wyprowadzony z równowagi nie potrafił zbytnio zapanować nad sobą.
-Spokojnie Sir, Ana na pewno trafiła do domu.
-CO! Rozkazał ci mój ojciec Alojno!
-Ana miała wrócić do domu i wróciła nic więcej przekazać nie mogę, rozkaz my Lord.- Po tych słowach Marcel poczuł ukucie w sercu, którego już kiedyś doświadczył.
-Dziękuje za informacje.
-Czekaj co wieszz!?- Megan chciała uzyskać informacje, lecz on już zniknął.- Co to ma znaczyć, sprzeciwiasz mi się dziś już drugi raz!
-Przykro mi Madam, ale tak trzeba.- Nie drążyła już tematu.
            Marcel, który przypomniał sobie wcześniejszą sytuacje, wiedział już dobrze gdzie jest Ana i rozumiał że nie może jej pomóc, gdyż musi dowiedzieć się o wszystkim. Jednak to dziwne uczucie w jego sercu dobijało go z każdą kolejną chwilą, a i tak musiał pójść do szkoły.
-Marcel nie zasypiaj na mojej lekcji!- Wściekła się na niego naćpana nauczycielka od religii.
-Przepraszam, po prostu gdy nie mogę się kłócić z Aną to szkoła wydaje się nudna.-Popatrzyła się na niego cała klasa i dopiero teraz zauważył że przestał grać niedostępnego.
-To nie jest powód do spania na mojej lekcji! A skoro już jesteś taki chop do przodu to co to jest Objawienie Nadprzyrodzone i Apokryfy?
-Bu banał, Objawienie Nadprzyrodzone to inaczej Objawienie Boże, a Apokryfy to teksty prawdziwe, które nie zostały włączone do kanonu biblijnego i przykładem jest historia matki Maryi Anny i Joachim jej męża.
-Ah ty lepiej idź spać!- Krzyknął Jacek, który nie chciał być z nim w parze na wyjeździe integracyjnym.
-Jacek, tak masz na imię, co nie?
-Tak.
-Może wrócił byś na ziemie, a nie cały czas grasz na tym PSP pod ławką.- I tu do gry wkroczyła nauczycielka konfiskując mu tą głupią grę.
-Dzięki, Romeo któremu zniknęła Julia.- Jacek chciał za żartować, ale zamiast tego wywołał bójkę, bo serce Marcel krwawiło ze straty ukochanej. W wyniku czego wylądował u dyrektora i został zawieszony na cały tydzień, a on cierpiał że nie może z nią spędzić czasu, dlatego przez cały tydzień obżerał się lodami i przeglądał ich stare zdjęcia wraz z Luną i Wojtkiem.

***

            Luna razem z Wojtkiem wybrali się na pierwszą randkę od jakiś dwóch lat, gdyż Wojtek musiał pilnować Marcel by ten nie ujawnił się za wcześnie, co było dla niego wielką męczarnią. Ruszyli do kina aby obejrzeć romans, który Luna chciała obejrzeć od bardzo dawna, obżerali się przy tym popcornem i popijali cole, jak zupełnie normalna para, a po wspaniałym dniu spędzonym razem, musieli odszukać Marcela, który zaszył się w jakiejś mysiej dziurze. Co dla nich miało dwie strony medalu, bo mogli spędzić ze sobą więcej czasu, ale musieli też znaleźć jednego z głównych władców wampirów.

2 stycznia 2016

Info

Jeśli chcielibyście dostawać zawiadomienia o każdym nowym rozdziale lub zmianach zapraszam do dołączenia do społeczności w google +

Rozdział 17 Pułapka

Trochę spóźnione, ale wszystkiego najlepszego w nowym roku dla moich czytelników. 
Rozdział 17 Pułapka
            Po szybkim pożegnaniu z Marcelem, przed Aną stanęło wielkie wyzwanie, a dokładniej nie dać poznać po sobie Megan że wspomnienia z wczorajszego dnia powróciły, a oprócz tego chciała wyciągnąć z niej jak najwięcej informacji.
-Widzę, że piżamę zostawiłaś u Marcela.- Spojrzała na nią i wszystko było już dla nie jasne, a Ana dopiero przypomniała sobie, że zapomniała się przebrać i z frustracji walnęła się w łep.
-Ta nic nie da się przed tobą ukryć.- Próbowała grać głupią.
-Nie martw się, wiem że twoje wspomnienia powróciły, tylko zastanawia mnie jedno, dlaczego powróciłaś?
-Muszę się pytać czy mogę wrócić do własnego domu?
-Nie, ale chciałabym wiedzieć, co ty już wiesz?- Ana musiała zastanowić się od czego zacząć by nie zdradzić za wiele.
-Wiem że jesteś moją młodszą siostrą, a Marcel jest wampirem i tyle.- Powiedział z nutą niepewności.
-Co ty myślisz, że ja jestem głupia.-Megan mamrotała pod nosem.-Przestani kłamać.
-Kto powiedział że kłamię?
-Ah, w takim razie nie mam co przed tobą ukrywać swojej tożsamości.- Megan szybkim gestem wywołała podobną mgłę jaką widziała Ana u swojego ojca poprzedniej nocy, a z niej wyłoniła się Megan w tym czarnym stroju i z oczami płonącymi mordem.- Co się tak gapisz, jesteśmy w końcu rodziną?
-Tak, przyszywaną.
-Ale ty jesteś głupia i mało spostrzegawcza.
-Ciekawe jak ty byś postąpiła  na moim miejscu?- Megan tylko westchnęła i chwyciła Ane za ramię, a szybki gest, który wykonała przeniósł je do jakiegoś dziwnego miejsca.
            Pomieszczenie przypominała drogocenny pałac, z przepychem i pozłacanymi ozdobami, Anie strasznie zachwyciło to miejsce, choć sam fakt jak tu się znalazła ją przerażał. 
-Madam Megan, dawno pani nie było.- Wyłoniła się z korytarza postać ubrana w czarno-biały, nietypowy strój, dlatego Ana uznała ją za pokojówkę.
-Witaj Alajno, przygotowałaś tamto miejsce?- Ana tylko przysłuchiwała się kolejnej niezrozumiałej rozmowie, próbując się dowiedzieć czegoś przydatnego, jak na przykład się tu znalazła i w jakim celu.
-Nie.
-Że słucham!?
-Twój ojciec zabronił słuchania poleceni wydawanych przez ciebie Madam Megan.
-CO TEN DZIAD SOBIE MYŚLI!?
-Uhm, przepraszam, ale czy ja jestem potrzebna w tej rozmowie?-Ana chciała zostawić swoją przyszywaną siostrę z ala pokojówką i wrócić do zwykłego życia, jakim żyła do tej pory.
-Madam Ano, z rozkazu twojego ojca mam wykonywać twoje rozkazy.- Ukłoniła się tak nisko, że Anie było głupio że dziewczyna o podobnym odcieniu włosów co Megan i na dodatek młodsza od niej z wyglądu ma wykonywać jej rozkazy, bo jej ojciec kazał.
-Czemu wykonujesz jego rozkazy?- Z ciekawości spytała, z przygłupią miną.
-To długa historia Madam.
-W takim razie kiedyś chciałabym ją usłyszeć, a teraz czy mogłabym wrócić do domu, jutro mam szkołę, a już jest trochę późno.
-Tak jest Madam.-Jednym ruchem ręki Alajny, przed oczami Anie zamigały powietrze i chwile później była już w domu. Chciała szybko położyć się spać, lecz sen nie chciał przyjść, gdy nagle obudził ją dźwięk budzika. Zwlokła się po woli z łóżka i dopiero teraz zauważyła lekkie zmiany w pokoju, jeśli chodzi o jego ustawienie, biurko w jej pokoju stało normalnie przy ścianie, a teraz znajdowało się przed kaloryferem, a szafa była za bardzo przysunięta do okna i zniknęły jej książki porozwalane po całym biurku, które pozostawiła po piątkowych lekcjach, co wywołało przejście Anie po skórze ciarek, przed dniem w szkole. Jednak zamiast zacząć panikować Ana zbagatelizowała problem i zaczęła się szykować do szkoły.
-Megan wróciłaś!?-Nikt nie odpowiedział.- Pewnie znowu coś sobie ubzdurała.- Westchnęła ciężko i właśnie Anie nadarzyła się okazja by przeszukać rzeczy Mega. Otworzyła szafę i przeszukała wszystkie jej ciuchy ale nic w nich nie znalazła, sięgnęła więc do jej szafki w komodzie, lecz znalazła tylko różnorodne rodzaje bielizny i zabawek dla dorosłych, których nie chciała dotykać, ale w efekcie nic nie znalazła.- Muszę to sobie wszystko rozrysować, bo już zgłupiałam.-Mówiła na głos do siebie wyciągając kartkę z biurka.- Czyli było 32 rody wampirów i wybuchła wojna, dzieląc na 16 rodów z każdej strony. 

-Nadal nie widzę wytłumaczenia, dlaczego jestem w to zamieszana.- Zgięła kartkę na tyle razy ile mogła i ukryła ją w staniku bojąc się, że Megan może wrócić i przeszukać jej rzeczy. Ana ruszyła w stronę szkoły, lecz powietrze znowu zamigało jej przed oczami i znalazła się w ponurym miejscu, otoczona zgrają ludzi.
-Łoł kto by pomyślał że znajdziemy taką grubą rybę.- Zaśmiał się jeden z tłumu.
-O co wam chodzi?- Ana spytała trochę głupawo.- I gdzie ja jestem?
-Jak on mógł zakochać się w takim czymś?-Śmiał się następny.
-Co wy gang przygłupów czy debili?
-U masz cięty język laleczko.-Śmiechy nie chciały ustąpić.
-Macie chyba błędną definicje kobiety.- Patrzyła na nich z politowaniem, bo nie do końca rozumiała całą tą sytuację i dziwne przenoszenie z miejsca na miejsce.
-W sumie to się nie dziwie, dlaczego on darzy cię uczuciem, ale to nie zmienia faktu że jesteśmy odwiecznymi wrogami.- Znowu ktoś wybuchł śmiechem.
-Z tego co mówicie jestem w stanie wydedukować że jesteście jakimiś wampirami i że Marcel nie powinien się we mnie zakochać.
-Brawo za spostrzegawczość!
-Czy jesteście w stanie mi wyjaśnić choć trochę tego nieporozumienia?- Patrzyli na nią z pogardą i chęcią zabić, lecz widać było po nich że wiedzą dość dużo.
-A ile wiesz?-Ana wyciągnęła kartkę z notatką i pokazała ją chyba przywódcy gangu.- Ty naprawdę nic nie pamiętasz, co?
-Przepraszam, ale nie wiem o czym mówisz?
-Chłopaki zabierzcie ją do nas, utniemy sobie trochę dłuższą pogawędkę.- Człowiek, któremu Ana dała kartkę odszedł w smudze mgły, a jeden z ludzi złapał Ane mocno za rękę, że poczuła ostry ból i po chwili znaleźli się w jakiejś czarnej dziurze, z narzędziami tortur to bokach i plamami krwi na podłodze, lecz prowadzili ją dalej szturchając z wstrętem. Weszli do jakiegoś przytulniejszego pomieszczenia i kazali Anie siedzieć na sofie do puki szef nie wróci. Siedziała oglądając się po pomieszczeniu, które sprawiały że ciarki przechodziły jej po plecach, wtedy wszedł tamten mężczyzna w czarnym, skórzanym stroju z okularami przeciwsłonecznymi na nosie i usiadł na przeciwko niej za biurkiem, rozpalając cygaro w swojej prawej dłoni.- Czemu się boisz?
-Mam lepsze pytanie, jakim cudem potraficie mnie przenosić z miejsca na miejsce?- Patrzyła na niego zaciekawionym wzrokiem czekającym na odpowiedzi.
-To jedna z podstawowych zdolności wampirów, które i ty posiadasz.
-Dlaczego tak uważasz?
-Wspomnienia ci nie wróciły, a nikt nie miał jaj, by powiedzieć że jesteś wampirzycą jednego z głównych rodów, które przeżyły.- Ana dopiero teraz pojęła, dlaczego wszyscy którzy byli wampirami byli przeciwni ich miłości.- Nie mów że jesteś zdziwiona tą informacją? Wampiry nie piją ludzkiej krwi jak w legendach, ale są ponad ludźmi. Może chcesz się czegoś napić?
-Poproszę coś mocniejszego.- Wampir siedzący przed nią pstryknął palcami i zjawił się jeden z jego sługów.
-Przynieś nam Whisky.
-Tak jest.- Szybko zniknął i po chwili się pojawił z alkoholem.
-Trochę to nie przystaje picie alkoholu komuś o twoim statucie.
-Skoro wiem tylko ja, że to wiem to chyba muszę żyć jakbym tego nie wiedziała, czyż nie?
-A jednak nie jesteś taką płytka jak myślałem.
-Wrócimy do temat.
-A więc to co rozrysowałaś to była twoja dotychczasowa wiedza, tylko nie jest ona kompletna.
-To znaczy?
-Angelo i Luna są z rodów po twojej stronie, tak jak większości z zabitych rodów z obu stron, czyli można powiedzieć że tobie jest podporządkowane 31  rodów na 32.
-Czyli jedynym rodem, który jest po stronie Marcel to jego ród, więc ta wojna nie ma sensu.
-Nie miałaby gdybyś go sobie pod porządkowała, ale twój ród mocno ucierpiał chroniąc inne, a Marcel będąc u twojego boku zmieniłby całą hierarchie w wampirzym świecie i tym zniszczyłby twój autorytet.
-A co ma wspólnego z tym moja pamięć?
-Jesteś jedyną osobą, która zna na to pytanie odpowiedzi.- Westchnął kończąc swoje cygaro.- Dlatego większości wampirów chce cie mieć po swojej stronie tak jak ja.
-Jesteś z przeciwnego frontu, więc dlaczego mi pomagasz?- Po tym pytaniu napiła się stojącego na stole whisky.
-Czyż to nie oczywiste, od tej pory jesteś moim wieźźźnnnniiiiee...- Anie zaczęło się kręcić w głowie i lunęła na poduszkę, pod wpływem prochów dodanych do whisky.
-Nie wierze, że dała się tak łatwo podejść.- Powiedział ten, który przyniósł alkohol.
-Nie żartuj sobie z niej, to ona jest tu ofiarą losu.- Mówił szef głaskając ją delikatnie po głowie i przerzedzając włosy.- Nikt o zdrowych zmysłach, nie miałby tyle siły, aby zachować spokoju po dowiedzeniu się tylu szalonych rzeczy w tak krótkim czasie.- Patrzył na nią jak na jedyny skarb.
-Czemu szef się jej nie przedstawił?
-Gdybyś kiedyś widział jej prawdziwą moc i jej piękno, a nie to sztuczne ciało, które stworzył jej ojciec, a fuj.- Mówił z lekką nutą pogardy.- Nie wierze że mogli tej jedynej dobrej wampirzycy zrobić coś takiego.
-Ma pan do niej słabości, czyż nie.
-Aha gdybyś wiedział jaką.
-Co mam z nią zrobić?
-Zabierz ją do mojej sypialni, narkotyki powinny przestać działać za jakiś czas, a jeśli zostanie tu Marcel szybko ją wyniucha.
            Ana wtulona w jedwabną pościel, przekręcała się na łóżku z bólem i paraliżem spowodowane przez narkotyki.
-Obudziła się królewna.- Ana chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie.- Narkotyki, które ci podałem były dość mocne, a w połączeniu z alkoholem, to zrobiłaś z nich niezły mix. Nie patrz się na mnie tym wzrokiem, obiecałem ci kiedyś że jeśli to się stanie mam podać ci narkotyki i zabrać, oraz nauczyć cię korzystać z twoich mocy.- Siedział na kancie łóżka głaskając ją delikatną dłonią.- Nie musisz się mnie bać, jestem ci winny dużą przysługę.- Patrzył na jej twarz, po której było już widać że wraca do przytomności.
-U-do-wo-d-ni-j- Próbowała wydusić słowa, lecz szło jej to z trudnością.
-Jak wstaniesz to zbadaj swój pokój, bo nigdzie stąd cię nie wypuszczę, a wszystko zrozumiesz.
-P-uł-ap-ka
-Tak.- Powiedział szarmancko rozpływając się we mgle.
           Nie mogąc wypuści z siebie ani słowa próbowała wstać, lecz od razu przewróciła się na poduszkę, ale nie była w stanie się poddać, więc próbowała i próbowała, aż się udało. Pokój nie miał ani drzwi, ani okien, a jedyną fascynującą rzeczą był baldachim nad łóżkiem w którym leżała, oraz półka przy łóżku i wielka szafa, po drugiej stronie pokoju.
-Ale nuda.- Usłyszała jakiś znajomy głos.
-A-n-ge-lo?
-Do usług my lady.- Wyłonił się i uśmiechnął się do niej, a dopiero teraz widziała jego twarz, niebieskawe, delikatnie święconce włosy, oraz złote oczy.- Trafiłaś w najlepsze ręce, on pamięta cię od twoich urodzin i jest jedynym oprócz twojego ojca z najstarszych wampirów, które udało ci się uratować.- Uśmiechał się cały czas.- Nie wież w każde jego słowo, bo nie wszystko co mówi jest prawdą.- Zniknął tak szybko jak się pojawił.
            Ana znalazła się w sytuacji z podwójnym dnem, a oprócz strachu przed złymi osobami i małą wiedzą, która pogłębia jej wątpliwości, została poddana narkotykami po raz drugi i do następnego dnia była pod ich wpływem.