Chciałam was z góry przeprosić za tak długą przerwę, oraz życzyć wam wszystkiego dobrego z okazji świąt wielkanocnych. :D
Rozdział 25 Podniesienie rękawicy
-Więc jeśli mi przyrzeczesz że zrobisz wszystko co tylko możliwe, aby ją uratować, jestem w stanie ci zaufać.- Mówił Angelo, po dłuższym przemyśleniu tej decyzji.
-Przyrzekam na uczucie którym ją darze, że zrobię wszystko by żyła.- Angelo podał mu dokumenty, lecz gdy on zaczął je czytać zrozumiał że to nie będzie proste zadanie.- Nie to jest prawie nie możliwe.-Zaczął myśleć na głos.
-Trzymam cie za dane słowo. A teraz powinieneś się skupić na odnalezieniu Luny, Wojtka, Greya i Lucy, bo wydaje mi się że długo oni sobie nie po żyją.
-Skąd masz takie podejrzenia?-Patrzył na niego podejrzliwie.
-Jak myślisz jak długo siedzę w tym bagnie? - Westchnął.- Jeżeli chcesz to mogę ci trochę pomóc, ale tylko ze względu na my lady.
-Z chęcią przyjmę twoją pomoc, bo zbyt zacząłem polegać na Wojtku, który zajmował się przenikaniem środowisk wampirów.
-Pamiętasz zgraję Afrodyty, która porwała kiedyś Anę, więc po zabiciu ich przywódcy nie rozpadli się jak można by przypuszczać, lecz utworzyli nową grupę, której celem jest zawładnięcie nad wszystkimi wampirami i ludźmi, aby rządzić światem.
-Tak podejrzewałem, bo zbyt nagle ucichła tamta afera, ale zostały tam tylko jakieś marne pionki.
-Tak zostały,ale teraz dołączyła się do nich banda Megan i Bachus, co doprowadziło do wzrostu ich siły.- Do Marcela dopiero teraz dotarło że świat, który wcześniej trzymał w garści się zmienił.- Nie rób przy mnie takiej miny jakbyś stracił koronę.
-Przepraszam.- Przykrył głowę rękoma, aby nie widział jego łez.- Ta sytuacja mnie zaczyna przerastać.
-Jeśli zamierzasz się poddać nawet nie próbując, to nie zasługujesz na miłość kobiety, która za ciebie mogłaby zginąć.- Patrzył na niego z góry.- Ja lepiej bym się nią zaopiekował, a jednak wybrała ciebie.
-O czym ty mówisz?- Podniósł wzrok.
-Nie czas na wyjaśnienia, powinniśmy wyruszyć do miasta Shimo niedaleko gór Tawa, tam powinni mieć swoją siedzibę.
-Czekaj, byłem niedawno w górach Tawach na wycieczce integracyjnej, ale nic podejrzanego się nie działo.
-Aha, czyli nie pamiętasz zgrai Źrebaka, Banana, Zygfryda i Kilera.- W tym momencie Marcela olśniło i przywalił sobie w łeb.
-No tak, byli tam ale nic nadzwyczajnego nie robili.
-Oj, Dobrze że nie wiesz co się działo w nocy po grze w butelkę, bo gdyby mnie tam nie było to to mogłoby się źle skończyć.
-Chcesz mi powiedzieć, że ...
-Nie wściekaj się oni chyba przy tobie też się całowali.
-Zostawmy to na później.- Machnął tylko ręką nie zagłębiając się w temacie.- To gdzie jest ich kryjówka?
-Znajduje się w tym drugim barze gdzie poszliście razem.
-No to nie za ciekawie, bo tak łatwo się tam nie wślizgniemy.
-Zostaw to mnie, w końcu ja tu jestem mistrzem kamuflażu.-Angelo się tylko szeroko uśmiechnął i już chciał ruszać w drogę gdy Marcel się odezwał.
-Co zrobimy z Aną? No bo nie może tu raczej zostać, bo zawsze mogą się po nią wrócić.
-Zabierzemy ją ze sobą, przynajmniej, gdy ja będę przeszukiwać ich bazę, ty będziesz jej pilnować, a później będziemy improwizować.- Marcel wziął ją w ramiona i ruszył za Angelo, po chwili byli już na obrzeżach miasta Shimo w Tawach.
-To gdzie jest najlepsze miejsce na ukrycie Any.
-Proste, najtrudniej znaleźć to co jest łatwo widoczne, więc zatrzymaj się z Aną w tamtym hotelu czterogwiazdkowym, gdzie wyłeś że się w niej kochasz.
-A ty co zamierzasz?
-Skontaktuje się z twoimi sprzymierzeńcami i postaram się ich uwolnić, jednak niczego nie obiecuje.- Po tych słowach rozeszli się w swoje strony.
-Przyrzekam na uczucie którym ją darze, że zrobię wszystko by żyła.- Angelo podał mu dokumenty, lecz gdy on zaczął je czytać zrozumiał że to nie będzie proste zadanie.- Nie to jest prawie nie możliwe.-Zaczął myśleć na głos.
-Trzymam cie za dane słowo. A teraz powinieneś się skupić na odnalezieniu Luny, Wojtka, Greya i Lucy, bo wydaje mi się że długo oni sobie nie po żyją.
-Skąd masz takie podejrzenia?-Patrzył na niego podejrzliwie.
-Jak myślisz jak długo siedzę w tym bagnie? - Westchnął.- Jeżeli chcesz to mogę ci trochę pomóc, ale tylko ze względu na my lady.
-Z chęcią przyjmę twoją pomoc, bo zbyt zacząłem polegać na Wojtku, który zajmował się przenikaniem środowisk wampirów.
-Pamiętasz zgraję Afrodyty, która porwała kiedyś Anę, więc po zabiciu ich przywódcy nie rozpadli się jak można by przypuszczać, lecz utworzyli nową grupę, której celem jest zawładnięcie nad wszystkimi wampirami i ludźmi, aby rządzić światem.
-Tak podejrzewałem, bo zbyt nagle ucichła tamta afera, ale zostały tam tylko jakieś marne pionki.
-Tak zostały,ale teraz dołączyła się do nich banda Megan i Bachus, co doprowadziło do wzrostu ich siły.- Do Marcela dopiero teraz dotarło że świat, który wcześniej trzymał w garści się zmienił.- Nie rób przy mnie takiej miny jakbyś stracił koronę.
-Przepraszam.- Przykrył głowę rękoma, aby nie widział jego łez.- Ta sytuacja mnie zaczyna przerastać.
-Jeśli zamierzasz się poddać nawet nie próbując, to nie zasługujesz na miłość kobiety, która za ciebie mogłaby zginąć.- Patrzył na niego z góry.- Ja lepiej bym się nią zaopiekował, a jednak wybrała ciebie.
-O czym ty mówisz?- Podniósł wzrok.
-Nie czas na wyjaśnienia, powinniśmy wyruszyć do miasta Shimo niedaleko gór Tawa, tam powinni mieć swoją siedzibę.
-Czekaj, byłem niedawno w górach Tawach na wycieczce integracyjnej, ale nic podejrzanego się nie działo.
-Aha, czyli nie pamiętasz zgrai Źrebaka, Banana, Zygfryda i Kilera.- W tym momencie Marcela olśniło i przywalił sobie w łeb.
-No tak, byli tam ale nic nadzwyczajnego nie robili.
-Oj, Dobrze że nie wiesz co się działo w nocy po grze w butelkę, bo gdyby mnie tam nie było to to mogłoby się źle skończyć.
-Chcesz mi powiedzieć, że ...
-Nie wściekaj się oni chyba przy tobie też się całowali.
-Zostawmy to na później.- Machnął tylko ręką nie zagłębiając się w temacie.- To gdzie jest ich kryjówka?
-Znajduje się w tym drugim barze gdzie poszliście razem.
-No to nie za ciekawie, bo tak łatwo się tam nie wślizgniemy.
-Zostaw to mnie, w końcu ja tu jestem mistrzem kamuflażu.-Angelo się tylko szeroko uśmiechnął i już chciał ruszać w drogę gdy Marcel się odezwał.
-Co zrobimy z Aną? No bo nie może tu raczej zostać, bo zawsze mogą się po nią wrócić.
-Zabierzemy ją ze sobą, przynajmniej, gdy ja będę przeszukiwać ich bazę, ty będziesz jej pilnować, a później będziemy improwizować.- Marcel wziął ją w ramiona i ruszył za Angelo, po chwili byli już na obrzeżach miasta Shimo w Tawach.
-To gdzie jest najlepsze miejsce na ukrycie Any.
-Proste, najtrudniej znaleźć to co jest łatwo widoczne, więc zatrzymaj się z Aną w tamtym hotelu czterogwiazdkowym, gdzie wyłeś że się w niej kochasz.
-A ty co zamierzasz?
-Skontaktuje się z twoimi sprzymierzeńcami i postaram się ich uwolnić, jednak niczego nie obiecuje.- Po tych słowach rozeszli się w swoje strony.
Angelo ruszył w stronę klubu nocnego, ukrywając się w cieniu dzięki swojej mocy, zbliżając się do miejsca docelowego zauważył strażników, a byli to Zygfryt i Kiler para wampirów wiatru przed którymi trudno się schować, dlatego postanowił spróbować od tylnego wejścia, które było słabiej strzeżone przez wampiry, powoli wślizgnął się do pomieszczenia gdy ktoś wychodził. Próbując uniknąć zdemaskowania szedł blisko ściany, przez dość długi ciemny i obrzygany korytarz, w końcu doszedł do rozświetlonego pomieszczenia gdzie Megan rozmawiała z Bachusem, na temat pozbycia się jakiegoś zbędnego balastu, który ukrywają w niższych partiach budynku. Od razu ruszył w stronę schodów, aby sprawdzić czy ten jakiś zbędny balast to pojmane wampiry.
-Angelo, czy to ty.-Usłyszał głos w głowie i był pewny że to Luna.
-Tak.- Odpowiedział jej w myślach.
-Zawróć! To jest pułapka.
-Zdaje sobie z tego sprawę, ale oni nie wiedzą że ja jeszcze żyje.-Mówił do niej.
-Posłuchaj, był przeciek informacji przez Wojtka i oni już wiedzą że istniejesz, dlatego nie idź nas ratować!
-Zrozum jestem tu po to, aby zbadać teren, Marcela i Any ze mną nie ma i są jak na razie bezpieczni. A jeśli mówisz o wampirach wiatru to postawili ich tylko przy głównym wejściu.
-Ah nie o to mi chodzi...- Luna chciała mu przemówić do rozsądku, ale jej nie posłuchał i dochodząc do kraty przykucnął na schodach.
-Po co oni nas wynajęli przecież nic się nie dzieje.- Mówił jakiś strażnik.
-Bądź cicho nie chce mi się słuchać twojego narzekania.
-Aha, czyli to ja jestem tym gorszym.
-Alwin, daj mi się skupić na książce.- Angelo po usłyszeniu tego imienia aż zadrżał, był to wampir żelaza, który stał na czele rodu, czarnowłosy, towarzyski ,ale władczy młodzieniec, a rozmawiał z wampirem tworzenia broń Dawidem, okularnikiem o suchym charakterze i zaciekawiony ludzkimi wytworami literackimi. Zrozumiał, że nie łatwo będzie ich wykiwać, ale nie jest to rzecz nie możliwa.
-Luna słyszysz?- Znowu mówił w myślach.
-Idź stąd baranie!
-Z kim jesteś zamknięta w celi?
-Z Lucy, bo Wojtka i Greya zabrali jako łup dla fanów aukcji seksualnych.
-Trochę im współczuje, ale wracając czy jest w stanie mi pomóc?
-W jaki sposób?
-Może używać swoich mocy, czy mają wampira z mocą tworzenia blokujących kręgów?
-Zastanów się, tak to bym z tobą nie rozmawiał.
-Tak to byście nie potrzebowały mojej pomocy, bo mogłybyście się przenieść.
-Dobra zastosowali blokadę na Lucy, bo zaczęła się im rzucać, a mi zablokowali podstawowe umiejętności, bo stwierdzili że nie jestem dla nich zagrożeniem.
-A widzicie strażników?
-Nie oddzielili nas jakimiś drzwiami i metalową kratą.
-Dobra, robimy tak ja im podpierdalam klucze i wślizguje się do środka, wypuszczam was a wy lecicie na górę po schodach i kontaktujesz się z Marcelem, aby was przechwycił, a ja pozbywam się płotek i jeszcze jedno uważajcie na Megan i Bachusa, bo kręcą się przy tylnym wejściu.
-Poczekaj, ale my z zablokowanymi mocami nie stawimy im żadnego oporu.
-No tak to spróbuje was obie przenieść.
-Dobra.- Angelo zbliżył się do Dawida i Alwina, aby przyjrzeć się otoczeniu i znaleźć coś co próbują ukryć, oraz zerknął na metalowe drzwi. Zadnie to było trudne bo musiał dopilnować, aby go nie zauważyli albo sami weszli do celi i ułatwili mu zadanie, ale druga opcja odpadała, bo wampiry nie mogą umrzeć z głodu.
-Idę do kibla, więc trzymaj warte.
-A idź, przynajmniej będzie cicho.- Alwin położył klucze w pobliżu Dawida i wyszedł, a Dawid nie wychylał nosa spoza książki, więc Angelo wykorzystał tak idiotyczną sytuacje, zabrał klucze i otworzył drzwi, oraz zaczął otwierać kratę, gdy Dawid zjawił się tuż za nim i próbował trafić go maczugą, lecz uderzył w kratę.
-Luna, otwórz te drzwi!- Krzyknął w myślach.
-Już nie jesteś taki nie widzialny!-Krzyknął Dawid.
-A kuku.- Wyłonił się z swojej mocy i szybko zniknął.- Teraz jestem tu!- Bawił się ze strażnikiem, a w tym czasie Luna otwierał kratę.
-Już!- Angelo szybko zniknął i pojawił się już przy dziewczynach i miał już zamiar się przetransportować, gdy Dawid złapał go i przenieśli się razem do hotelu czterogwiazdkowego, gdzie znajdował się Marcel i Ana.
-Idźcie!- Krzyknął Angelo zostawiając Lune i Lucy, gdy Dawid trzymał go w uścisku, przeniósł się na górę Ozorę do tej starej chatki w której Ana i Marcel podczas wycieczki jedli drugie śniadanie. Tam miała się odbyć ostateczna walka pomiędzy nimi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz