Rozdział 27 Zło nie śpi
Marcel i inne wampiry, utknęły w czarnym punkcie z brakiem jakichkolwiek informacji o reszcie towarzyszy i problem z nieprzytomną Aną, która w każdej chwili może zginąć. A co by im dało przeprowadzenie w takiej chwili rytuał, w którym Marcel musiałby zginąć. Decyzja jest trudna lecz przyszedł czas na kolejny ruch ze strony wroga.Stary klub z obrzyganymi ścianami i z bladym światłem które oświetlało rozmowę prowadzoną przez wampiry blasku.
-Jakim cudem nie udało ci się znaleźć zapisków!!!-Wrzeszczał Bachus.
-Przeszukałam całą posiadłość i nic nie znalazłam, tak samo jak Any, która powinna już nie żyć.-Próbowała się tłumaczyć Megan, która specjalnie ukryła Anę.
-Już nic na to nie poradzimy, ale trzeb przesłuchać to robaki i wykorzystać wampirzyce czytającą w myślach.- Wybuchnął śmiechem z radości, że jest o kilka ruchów dalej od jego przeciwnika, a przynajmniej tak mu się wydawało.
Bachus z Megan, przeszli się do więzienia w które przytrzymywali obezwładnione wampiry i brali ich po kolej, zaczynając od Greya.
-To co masz nam do powiedzenia Greyu Shimakori?
-Nic wam nie powiem, bo sam nie wiele wiem.
-Taki śmieć nie powinien w ogóle istnieć, zabierz mi go z oczy!- Megan zabrała Greya, który nawet po późniejszych torturach nie pisnął, ani jednego słówka, podobnie jak Luna i Lucy, lecz nadeszła pora na przesłuchanie Wojtka, najbliższego towarzysza Marcela.
-Ah wampir dźwięku.- Mówił trochę z pogardą Bachus przyglądając mu się.- Twój ojciec miał jedną z najlepszych pozycji i był osobą do której miałem cień szacunku, ale skończył tak jak powinien, nie nadawał się do panowania nad tym światem.
-Mój ojciec jest więcej wart od ciebie ty głupi palancie!-Krzyczał skacząc na krześle ze złości.
-U widzę że mamy tu osobę z temperamentem i pewnie byś mnie zabił, ale nie jestem głupi założyłem wam już wcześniej blokujący krąg.-Mówił to z wielką satysfakcją w głosie.
-Nic ci to nie da bo nie pisnę nawet słówka.- Bachus nic nie mówiąc poszedł do niego i złapał go za podbródek i spojrzał mu w oczy z uśmiechem na twarzy.
-Znam wszystkie twoje słabe punkty.- Pstryknął palcami i za nim pojawiła się Megan trzymająca Lunę w uścisku z nożem na gardle.- I co nadal nie chcesz nic mówić?
-Zostaw ją ty bydlaku!!- Skakał na krześle, ale nic mu to nie dało.
-Pierwsze pytanie gdzie jest Ana i Marcel?
-Nie wiem, ostatnio widzieliśmy go przed waszym porwaniem.
-To prawda.- Chciała potwierdzić to Luna, ale Megan zrobiła jej niezłą szramę na ramieniu.
-Gdzie są zapiski?
- Nie wiem.-Oberwał z pieści w policzek i złamał ząb, który wypluł na podłogę.- Twu.- Wypluł trochę krwi.-Wiem że miały być w domu Any, ale ciągle pilnował ją Angelo.
-NIE!!!-Luna próbowała się wyrwać gdyż Wojtek, zdradził tajną informację, której oni nie powinni wiedzieć, lecz szybko na pomoc Megan przyszedł strażnik i tylko oberwała pod żebra.
-Zostaw ją!-Znowu się szarpał na próżno.
-Kim jest ten tak zwany Angelo?
-A jeśli ci powiem to zostawisz ją w spokoju?
-To zależy czy twoja odpowiedź się przyda.
-Nie mów mu, mi nic nie będzie.-Po tych słowach Luna została zabrana i nie najlepiej potraktowana.
-A więc kim jest tak zwany Angelo?
-Wiem tyle że zawdzięcza Anie życie i jest ostatnim wampirem z rodu ukrywania się w cieniu, oraz że wykonuje rozkazy wcześniejszego jej wcielenia i prawdopodobnie on ma te dokumenty.-Po tych słowach Bachus nie zadawał mu więcej pytani, po prostu wstał i wyszedł
-Co się stało?
-Oj moja ty kochana córko, musimy zmienić taktykę jeśli chodzi więźniów, trzeba użyć Zygfryda i Kilera, żeby pilnowali wejść.
-A co takiego się stało że musimy skorzystać z pomocy wampirów wiatru?
-Okazało się że nie wybiliśmy pewnego rodu i jeden delikwent będzie próbował się tu dostać.
-Dobrze zajmę się tym.-Bachus pozostawił brudną robotę Megan, a sam się ulotnił.
-Jeszcze kiedyś go zniszczę.-Mówiła do siebie idąc do swojego wiernego wspólnika.-Źrebaku musimy wykorzystać twoich pobratymców i mam genialny plan wchodzisz w to?-Podszedł do niej wolnym krokiem i wziął do ręki kosmyk jej wyprostowanych blond włosów.
-A jak moja pani.-Spojrzał w jej oczy.-Nie powinieneś zarywać do siostry dziewczyny z którą prawie wylądowałeś w łóżku.
-To były tylko wygłupy.- Uśmiechnął się do niej.- To jaki jest plan?
-Postawisz Zygfryda z Kilerem na przednim wejściu, aby nie mogli się tu dostać.-Mówiła dość łagodnym głosem.
-A co z tyłem?-Spojrzał na nią wyczekująco.
-Tył zostawisz pusty i zajmiesz się dwoma upartymi chłoptasiami.- Po każdym słowie przesuwała swoje palce po jego koszuli.-Zabierzesz ich na czarny rynek i bezbronnych opchniesz za kilka baniek, dzięki którym zdobędziemy fundusze na dalsze plany.
-Chcesz żeby udało im się zabrać stąd część więźniów?-Patrzył się na nią trochę zdziwiony, ale ufa jej bezwzględnie.
-Tak, bo co nam po dwóch nudnych dziewczynach, które nie nadają się do niczego i może żeby to nabrało trochę ostrości postawie przed ich kratami Dawida i Alwina.-Rozbrzmiał ich złowieszczy śmiech.
-Zrobię tak jak sobie życzysz.-Rozmowę zakończyli krótkim pocałunkiem i rozeszli się.
Po upływie jakiegoś czasu Megan znowu spotkała się ze swoim i mieli rozmawiać o następnym kroku jaki powinni zrobić, gdy niespodziewanie rozmowę przerwał im Alwin, który przybiegł pędem i oznajmił, że więźniowie zniknęli wraz z Dawidem, a on nie ma pojęcia co mogło się stać.
-Tak jak myślałam rybka złapała haczyk?
-Co masz na myśli?-Spytał przestraszony Alwin.
-Nowe technologie mój drogi, podłożyłam im pluskwy.
-No moja córka zawsze ma głowę na karku.-Megan przeszła się z ojcem do ukrytego pokoju w którym znajdował się komputer na którym wyświetlała się mapa na której świeciła czerwona kropka w hotelu czterogwiazdkowym w Tawach.
-No to daleko ich nie wywiało.
-To ruszamy za nimi w pogoni?-Wyskoczył z propozycją Alwin.
-Nie to by było zbyt pochopne, w szczególności że nie wiemy czy Dawid nas zdradził czy sam ich uwolnił.
-To co robimy?
-Ja przyłączę się do Źrebaka i zajmę się naszymi gwiazdkami, a wy powinniście wysłać jeszcze oddział śledzący, który będzie trudny do wytropienia.-Megan zostawiła im w tej sprawie wolną rękę, a sama przeniosła się do czarnego rynku gdzie już na nią czekał Źrebak z dwoma dość cennymi towarami.- Ah jak dawno mnie tu nie było.
-To w końcu czarny rynek.-Uśmiechnął się do niej.- Cały czas są uśpieni, ale trzeba ich przygotować, bo zostało nam niewiele czasu.
-Już, już moja siedziba jest tam.-Ruszyli we dwójkę i gdy weszli do środka od razu przywitały ich wampirzyce hipnozy i natury.-Wiecie co macie z nimi zrobić?
-Tak panienko.
-Nie wiedziałem że masz aż taką dobrą służbę.
-No wiesz, jeżeli chodzi o największe stawki to tylko i wyłącznie u mnie. Chcesz się czegoś napić.
-Z tobą zawsze.
-Przynieście nam po szampanie.
-Nie boisz się że nas wykryją?
-Kto Marcel i jego pachołki?Ha, jasne że nie, on nie zapuszczał się w to dłużej nisz ja, a co jakiś czas zmieniają siedzibę.
-Panienko już gotowe?-Uchyliły się trzy wampirzyce.
-Pokażcie ich.- Przed jej oczami ukazali się dwaj mężczyźni pod wpływem mocnych narkotyków i zahipnotyzowani na wierność swoim panom.
-Nie powinnaś ich chodziarz trochę ubrać?
-Nie bo wtedy stracą na cenie, ale wiem przynieście im te więzienne kajdany, w końcu osoby licytujące to brutalni ludzie.
-Chcesz ich sprzedać zwykłym ludziom?
-Tak wampiry w niewoli chodzą za wybuchowe sumy.-Megana zaczęła tłumaczyć mu charakter czarnego rynku i pochłonęło ją to doszczętnie że prawie zapomniała po co tu w ogóle się zjawiła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz